niedziela, 10 grudnia 2006

"Śmierć w Breslau" Marek Krajewski


Znam Wrocław, lubię inteligentne kryminały, przeczytałam wiele dobrego o tej książcę, więc sięgnęłam po nią z dużymi oczekiwaniami. Chyba z trochę za dużymi. Książka mi się podobała, ale nie jest ona z rzędu tych, które rzucają mnie na kolana. Podobaja mi sposób naszkicowania Wrocławia lat trzydziestych, podoba mi się charakterystyka postaci, podobają mi się ciekawe pomysły na Krajewskiego na intrygę. Jestem pełna podziwu dla wiedzy historycznej autora. Zaskoczyły mnie postaci, niejednoznacznie pozytywne, ale i nie negatywne. Nie można takiego bohatera na 100% polubić, bo ma on jak każdy człowiek wady, ale takie wady, które załamują rys postaci. Akurat to mi się spodobało, bo po serii kryminałów z jednoznacznie pozytywnymi detektywami, Eberhard Mock jest ciekawą odmianą. Trochę drażni mnie w niektórych momentach styl Krajewskiego - nie rozumiem dlaczego od czasu do czasu ujmuje myśli bohaterów w nawiasy, nie widzę w tym chwycie konsekwencji.
Więcej nie mogę Krajewskiemu zarzucić, ale, jak już pisałam, z zachwytu nie pieję. Trudno wyjaśnić czemu. Myślę, że Wrocławianie i osoby znające topografię tego miasta ze szczególnym zainteresowaniem przeczytają tę książkę, a ja kończę, bo już czytam kolejny kryminał Krajewskiego:)

1 komentarz: