poniedziałek, 1 listopada 2010

"Teresa Desqueyroux" François Mauriac


Tytułowa Teresa to osoba inteligentna, myśląca, która zostaje wydana za Bernarda, by połączyć ich majątki. To zaaranżowane małżeństwo nie może być szczęśliwe, mimo że początkowo Teresa podchodzi do niego z entuzjazmem. Bernard jest bowiem prostakiem, osobą o ciasnych poglądach, dla której najważniejszy jest honor rodziny. Teresę męczy małżeństwo, doprowadza ją do apatii i złej kondycji psychicznej. Gdy więc trafia się okazja, Teresa truje męża. Powieść rozpoczyna się w momencie, gdy Teresa opuszcza więzienie, gdyż dzięki koneksjom ojca-polityka i na prośbę męża i jego rodziny została uniewinniona. Takie działanie było konieczne, by ocalić honor rodziny Bernarda i umożliwić jego siostrze dobre (również zaaranżowane) zamążpójście.

Cała powieść zasadza się na rozważaniach Teresy, która poszukuje motywu, impulsu, który popchnął ją do tego czynu. Teresa, wracając do domu, układa przemowę, w której chce podzielić się z mężem swoimi rozważaniami. Nadarenie. Bernard ma już plan na jej dalsze życie. Mauriac naszkicował świetne studium kobiety niezrozumianej i depresyjnej. Kobiety, której dane jest żyć w nieodpowiednim miejscu i czasie. Mimo że bohaterka nie wzbudziła mojej symaptii, to potrafiłam zrozumieć jej motywy działania oraz z nią współodczuwać. Zaskakującym dla mnie jest faktem, że mężczyzna tak znakomicie potrafił przedstawić kondycję psychiczną kobiety. Dodać należy, że powieść zadziwia swym uniwersalizmem - wszak powstała na początku lat trzydziestych ubiegłego wieku. Mimo to, podczas czytania, nie miałam wrażenia, że straciła na aktualności zwłaszcza jeśli chodzi o problemy jakie porusza Mauriac: uwikłanie w życiu, zależność od innych, brak zrozumienia.

Podobał mi się również styl autora - wyważone, eleganckie zdania, pięknie przełożone przez Marię Wańkowiczową. Zobaczcie sami:

"Na tym polegała tragedia: nie było żadnego powodu do zerwania więzów i nie można było sobie wyobrazić zdarzenia, które by przerwało ten stan mający trwać aż do śmierci. Na to, by się z kimś nie zgadzać, trzeba go spotykać na jakimś terenie i mieć możność starcia się z nim. Teresa tej możności nie miała, jeśli chodzi o Bernarda, a tym bardziej o teściów; słowa ich nie dosięgały jej, nie myślała nawet, że należy coś odpowiedzieć. Czyż posługiwali się tym samym językiem?Nadawali słowom przecież odmienne znaczenie."

François Mauriac, Teresa Desqueyroux, tł. Maria Wańkowiczowa, 123 str., PAX.

2 komentarze:

  1. Mam na półce, i chętnie przeczytam, bo widzę, że różni się od dotychczas przeze mnie czytanych "Mauriaców".
    Tyle, że żeby się zmobilizować musiałąbym chyba sie zapisać do wyzwania noblowskiego:)

    OdpowiedzUsuń