poniedziałek, 25 czerwca 2012

"Wiwisekcja" Patrick White



Z ogromnym respektem rozpoczynałam lekturę Wiwisekcji - przerażała mnie nie tylko ilość stron ale i rzekoma trudna tematyka powieści. Tymczasem pierwsza część mnie zachwyciła. Australijska prowincja z początku XX wieku - w biednej, wielodzietnej rodzinie dorasta Hurtle Duffield. Ojciec zbiera butelki, a matka donosząc kolejne ciąże, pierze i prasuje bieliznę bogatych ludzi. 
To właśnie matka przeczuwa, że w jej najstarszym synu drzemie coś innego, coś odróżniającego go od rodziców. Może właśnie dlatego zabiera go ze sobą do domu bogatych państwa, gdzie ma on możliwość poznać (wpierw jako obserwator) inne życie. Bystry chłopiec wzbudza zainteresowanie Alfredy i Harry'ego Courtneyów. Ich córka, Rhoda, nie spełniła oczekiwań rodziców - dziewczyna jest ułomna fizycznie. 

U przybranych rodziców Hurtle rozwija się intelektualnie, emocjonalnie, a przede wszystkim artystycznie. Większa część powieści poświęcona jest opisowi dorosłego życia Hurtle'a - cenionego artysty malarza. White stworzył postać malarza, który całe życie walczy i poszukuje. Hurtle próbuje w swojej sztuce ująć sprawy niemożliwe do wypowiedzenia, do ogarnięcia. Jego próby ukształtowania i przedstawienia własnej głębi, alienują go, uniemożliwiają nawiązanie kontaktu z innymi. 
Jedyne bliskie mu osoby to kobiety. Większość z nich ma na niego działanie destrukcyjne - począwszy od Alfredy Courtney, poprzez Boo Hollingrake, Hero Pavloussi, a skończywszy na Kathy Wołkow - młodziutkiej wybitnej pianistce. Wspracie uzyskał tylko w prostytutce Nance Lightfood i swojej bratniej duszy czyli przybranej siostrze Rhodzie. 

Lektura powieści White'a nie jest lekka - mało tu dialogów, za to sporo poetyckich wręcz analiz procesu tworzenia, wnętrza Duffielda. Czytelnik śledzi jego rozwój, ewolucję myśli i przekonań, ma możliwość zrozumienia procesu tworzenia i zmagań z własną niemocą. White stworzył dzieło kompletne, studium rozwoju malarza i jego zmagań z talentem i męką tworzenia. To swoista wiwisekcja artysty. Czytelnik do ostatniej chwili próbuje wraz z Hurtlem odpowiedzieć sobie na pytanie czy można stworzyć dzieło doskonałe, dzieło wyrażające absolut. 

Wiwisekcję przeczytałam do ostatniej strony, ale nie będę ukrywać, że jej lektura była pracą, momentami ciężką, która wymagała cierpliwości i samozaparcia. To powieść z gatunku tych, które na długo zostaną w pamięci, które dają wielką satysfakcję i poczucie otarcia się o absolut. 

Moja ocena: 4,5/6

Patrick White, Wiwisekcja (The Vivisector), tł. Maria Skibniewska, 732 str., Państwowy Instytut Wydawniczy 1973.

5 komentarzy:

  1. Trochę się obawiam tej książki ale jestem jej bardzo ciekawa. Historia zapowiada się intrygująco i cała otoczka emocjonalna, którą opisałaś - artyzm... Muszę się za nią rozejrzeć, na wakacje jak znalazł. Będzie nad czym pomyśleć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Soulmate na pewno będzie nad czym myśleć:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem bardzo zainteresowana tą książką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już wspominałam czytałam "Vossa" i w pierwszej kolejności zaskoczyło mnie to, że książka nie jest przesadnie trudna ani udziwniona. Na pewno to pisarstwo wysokiej próby.
      Pozdrowienia:).

      Usuń
  4. Izo to prawda, styl nie jest udziwniony, czyta się dośc lekko ale treść jednak wymagająca.

    OdpowiedzUsuń