środa, 27 marca 2024

"Kurwa, kurwa, kurwa" Linn Strømsborg


Britt ma czterdzieści kilka lat i jest autentycznie wściekła na to, jak ułożyło się jej życie. To nie jest tak, że ma wyjątkowo trudne życie, choć musiała zaliczyć pewne ciosy i traumatyczne wydarzenia, jej złość wyrasta z czegoś innego. To wina ogólnego losu kobiet, które są skazane na sprzątanie, krzątanie, ogarnianie, dbanie, martwienie się, szykowanie i nikt zdaje się tego nie zauważać. To złość na to, że mimo jak najlepszych chęci Britt wmanewrowała się w podobną sytuację i nie widzi z niej wyjścia. To złość na wiele innych kwestii jak beztroska męża, samotność, choroby, starzenie się. Przede wszystkim jednak to złość kumulowana przez lata, przełykana w łzach albo w ciszy, odsuwana w ostatni zakamarek mózgu, zamiatana w kąt. To także brak nadziei na zmianę, poczucie utknięcia i sytuacji bez wyjścia.

Britt wyjechała na wakacje z mężem, córką i paczką męża. Co roku spędzają razem wakacje w domku letniskowym, choć Britt niekoniecznie właśnie na to ma ochotę. Gdy pewnego ranka nie udaje się jej pohamować gniewu i wybucha, opuszcza domek, by zebrać myśli. Niespodziewanie jedna z przyjaciółek męża wyrusza z nią i pomaga przetrwać trudne chwile.

Strømsborg pokazuje perspektywę kilku kobiet, bo jest tu samotna przyjaciółka, która prowadzi dość niezależne życie, ale także druga koleżanka, która ma rodzinę i ewidentnie automatycznie zajmuje się na feriach kobiecymi sprawami. Zauważa to jej siedemnastoletnia córka i obserwuje jeszcze mała córka Britt. Niepostrzeżenie przypisywane są płciom konkretne role i zajęcia, czego nikt wydaje się nie zauważać.

Britt jest uosobieniem gniewu setek, tysięcy kobiet, które dzielą jej los i kumulują gniew i niezadowolenie. I choć poznajemy ważne wydarzenia z jej życia, które do takiej postawy mogły się przyczynić, to nawet bez nich jej złość jest zrozumiała. Ta powieść jest dużo lepsza od poprzedniej Nigdy, nigdy, nigdy. Napisana oszczędnym, ale nie pozbawionym emocji językiem trafi do wielu kobiet, ale powinna znaleźć się raczej w rękach mężczyzn.

Moja ocena: 6/6

Linn Strømsborg, Kurwa, kurwa, kurwa, tł. Karolina Drozdowska, 240 str., ArtRage 2023.

wtorek, 26 marca 2024

"Jestem głód" Petra Dvoráková



Jestem głód to spowiedź dorosłej kobiety, historia jej życia wyjaśniająca przyczyny anoreksji. Główna bohaterka stopniowo analizuje swoje losy, poczynając od wychowania przez rodziców, dorastania, poprzez pobyt w klasztorze i internacie, przyjaźnie, miłości, małżeństwo, po chorobę dziecka. Ze względu na swoją dobitną szczerość ta powieść powinna poruszać, a może nawet wstrząsać, ale niestety we mnie nie wywołała takiego efektu.

Mając w pamięci fantastyczne Wrony, miałam wobec tej powieści wysokie oczekiwania. Początkowo nawet odniosłam wrażenie, że czytam dalszy ciąg Wron, z małymi zmianami, ale jednak odkrywam dalszą historię Basi. Szybko jednak okazało się, że autorka ogrywa podobny temat, zasadzając problem jednak na anoreksji. W wyzwaniu narratorki bardzo dużo jest punktów wspólnych z życiem Basi, ale odróżnia je koncentracja na religii, stosunku do wiary, jej ratującej roli, a także stopniowego odchodzenia od kościoła po związku z księdzem. Ten wątek dominuje, choć przewijają się tu inne tematy jak despotyczna matka, nieudane małżeństwo, ciężka choroba dziecka. Problemem jednak jest brak pogłębienia tematu – autorka zaznacza te kwestie, wspomina osoby otaczające bohaterkę, ale nie ciągnie wątków. Nie wiemy, co się dzieje z drugim dzieckiem, gdy choruje syn, nie wiemy, jaki jest stosunek matki do córki po jej zamążpójściu, nagle pojawiają się przyjaciele ratujący kobietę, o których wcześniej nie było mowy. Takich przykładów można się doszukać wiele. O ile rozumiem, że jest to emocjonalna spowiedź, która ze swojej natury jest subiektywna, to jednak takie unikanie lub naginanie fabuły ma wpływ na jej wiarygodność.

Trudno mi ocenić przedstawienie motywacji i sposobu myślenia anorektyczek, bo moja wiedza nie jest na tyle głęboka, ale nie wszystko kupuję bez zastrzeżeń. Z pewnością można znaleźć wiele osób o podobnych losach, wychowywanych w chłodnych emocjonalnie domach, związanych z nieodpowiednimi partnerami itd, a jednak nie wpadają one akurat w anoreksję. Także zbyt dużo tu na mój gust kościoła, wręcz zaskoczyło mnie taki nacisk na tę tematykę w czeskiej książce. 

Myślę, że Wrony postawiły poprzeczkę bardzo wysoko, do której ta książka niestety nie sięga.

Moja ocena: 3,5/6

Petra Dvoráková, Jestem głód, tł. Mirosław Śmigielski, 176 str., Stara Szkoła 2023.

poniedziałek, 25 marca 2024

"Szczegóły" Ia Genberg

 


Cztery postaci, które wpłynęły na losy głównej bohaterki. To na podstawie jej wspomnień związanych z Johanną, Niki, Alejandro i Birgitte poznajemy najważniejsze wydarzenia z życia bezimiennej narratorki. Trudno te relacje nazwać głęboką przyjaźnią, bo niektóre z nich były toksyczne, niektóre miały elementy erotyczne, a inne rodzinne, ale każda z nich określiła bohaterkę i coś pozostawiła w jej życiu. 
Taki sposób konstrukcji wydaje mi się ciekawy, pokazujący dobitnie, jak nasze relacje określają osobę, którą staliśmy się i jesteśmy nawet po latach. Równocześnie Genberg posługuje się subtelnym, ale bardzo celnym w obserwacjach językiem, który pozwala na dostrzeżenie tego, co pozostaje ukryte między wierszami.

Szwedka opisała relacje nieoczywiste – krótkotrwałe, toksyczne, ale równocześnie takie, które dają poczucie niezwykłej bliskości dusz i zrozumienia, które kształtują osobowość i po których zostają wspomnienia na całe życie. I szczegóły, bo to właśnie one, pozornie niezauważalne, wpływają na nas i pozostają w głowie. 

Zaletą tej książki jest jej bezpretensjonalność, spokój. Autorka bez żadnych specjalnych zabiegów porusza emocje, budzi wspomnienia, skłania do refleksji. Równocześnie ta powieść aż kipi od odwołań do innych utworów literackich, co zawsze działa na mnie wielce zachęcająco do sięgnięcia po wspomniane książki.

Jedyne zastrzeżenie, jakie mam do Szczegółów, to ich ulotność. Obawiam się, że nie pozostaną we mnie na dłużej. Natomiast po rozmowie o tej książce na klubie książkowym mam ochotę na ponowną lekturę.

Moja ocena: 4,5/6

Ia Genberg, Szczegóły, tł. Domonika Górecka, 144 str., Wydawnictwo Pauza 2024.

sobota, 23 marca 2024

"Chłopczyce z Kabulu" Jenny Nordberg

 


Szwedzka dziennikarka Jenny Nordberg opisuje fenomen afgańskich dziewczynek wychowywanych jako chłopców. Fenomen, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam i który zaskoczył mnie swoją popularnością, przyczynami i skutkami. Nordberg spotkała się z dziewczynkami, które poza domem są chłopcami, z nastolatkami, które wciąż są chłopcami i dorosłymi kobietami, które musiały zmienić swoją tożsamość. Szwedka bada zasięg tej działaności, jej przyczyny, a przede wszystkim skutki, przy okazji opowiadając o życiu kobiet w Afganistanie. 

Nie jest jej łatwo odnaleźć kobiety, które kiedyś były chłopcami, ale także nastolatki, które nie chcą wrócić do swojej biologicznej płci. Rozmowy są początkowo trudne, spotkania niełatwe do zorganizowania, należy zachować najwyższą ostrożność, a mówimy tu o czasach jeszcze przed talibami. Przy okazji Nordberg rozważa działalność zachodnich mocarstw, które próbują pomóc rodzącej się demokracji w Afganistanie. Szwedka krytycznie patrzy na pomoc, wsparcie i działania organizacji, które rzekomo starają się wspierać prawa kobiet. Obraz życia w tym kraju jest zgoła inny niż ten, który widzą pracownicy organizacji zamknięci za wysokimi murami, a próba wprowadzenia demokracji na modłę amerykańską czy europejską skazana jest na niepowodzenia.

Co najciekawsze w tej powieść, to rozważania na temat płci kulturowej – Afganistan jawi się tu jako swoiste pole eksperymentalne wyraźnie ukazujące, jak celowa zmiana płci wpływa na rozwój i całe przyszłe życie dziecka, co zupełnie ignorowane jest przez rodziców. Temat szalenie ciekawy i opisany w wielu aspektach. Niezmierne interesujące są konkretne historie dziewczyn, które czują się chłopcami oraz parlamentarzystki Azity, matki czterech córek, która walczy o niezależność. 
Ten reportaż dobitnie ukazuje w jakiej matni i sytuacji bez wyjścia są afgańskie kobiety, skazane na życie w czterech ścianach, bez jakiejkolwiek szansy na samostanowienie i rozwój. To bardzo smutny reportaż, otwierający ponownie oczy na niedolę kobiet i pokazujące dotąd mi nieznany sposób na walkę z taką sytuacją.

Moja ocena: 6/6

Jenny Nordberg, Chłopczyce z Kabulu. Za kulisami buntu obyczajowego w Afganistanie, tł. Justyn Hunia, 383 str., Wydawnictwo Czarne 2015.

czwartek, 21 marca 2024

"Zdobycz" Émile Zola



W Zdobyczy Zola opisuje losy Aristide'a, jednego z synów Pierre'a, który w pierwszym tomie cyklu odgrywał tylko poboczną, niezbyt fortunną rolę. Podczas przewrotu zachował się wbrew rodzicom, bez szczególnego i świadomego zamiaru, zbyt późno zorientował się bowiem, który kierunek polityczny ma szansę zwycięstwa. Aristide opuszcza prowincjonalne Plassans i wyjeżdża do Paryża, gdzie liczy na pomoc brata – Eugène – który objął stanowisko ministra. 
Pomoc brata ogranicza się jednak tylko do zapewnienia mu stanowiska w urzędzie do spraw budowlanych, nieoceniona pomoc nadchodzi jednak z zupełnie innej strony. W najlepszym możliwym momencie umiera żona Aristide'a i pojawia się jego siostra – Sidonie – która być może do tej śmierci się przyczyniła i swata go z młodą panną z dobrego domu. Renée powróciła z pensji w ciąży, którą należy zataić – świetnie uposażona wychodzi więc za Aristide'a, który przyjmuje ciążę na swój rachunek. Wszystko układa się po jego myśli – młoda żona traci ciążę, a ogromny posag pozwala mu na rozpoczęcie piramidalnie skomplikowanych spekulacji, wykorzystując zaplanowaną na wielką skalę przebudowę Paryża za panowania Napoleona III. Machlojki Aristide'a są tak skomplikowane, że sam traci kontrolę nad ilością swoich pieniędzy, jedno jest jednak pewne – jest ich tak wiele, że zarówno on, jego żona, jak i syn z pierwszego małżeństwa – Maxime prowadzą życie iście królewskie. 
Renée interesuje się tylko bankietami, nowymi kreacjami, plotkami, a jej jedynym celem w życiu jest rozkosz i przyjemność. Pod okiem zajętego męża wciąga pasierba w zakazany romans. 

Powieść Zoli to swoisty dokument Paryża z połowy XIX wieku – w najwyższych sferach dominują dekadencja, upadek obyczajów oraz spekulacje na koszt państwa. Trudno zapałać sympatią do choćby jednego bohatera – moralne zepsucie i perfidia wręcz odrzucają od wszystkich.
Drobiazgowe opisy pomieszczeń, ulic, strojów dopełniają obrazu ówczesnego społeczeństwa.

Moja ocena: 4/6

Émile Zola, Die Beute, tł. Rita Schober, 290 str., Rütten & Loening Berlin 1981.

piątek, 15 marca 2024

"Cudowne lata" Valérie Perrin


Sięgając po tę książkę (wybór mojego klubu książkowego), miałam pewne uprzedzenia, przyznaję od razu. Wiedziałam, że to nie jest mój typ literatury i czytałam tę powieść dość krytycznie. Lektura jednak utwierdziła mnie w moim zdaniu.

Perrin snuje opowieść o trójce przyjaciół, dwóch chłopcach i dziewczynie, których los złączył w wieku dziesięciu lat w szkole. Ta trójka staje się nierozłączna, poznajemy ich życie w wielu szczegółach. Ninę wychowuje dziadek, po tym, jak porzuciła ją matka. Étienne dorasta w dobrze sytuowanej rodzinie jako jeden z trójki rodzeństwa – niekochany jednak przez ojca. Adrien wychowywany jest przez samotną matkę. Wszystkie trzy rodziny traktują przyjaciół jak własne dzieci. Étienne to niezwykle przystojny, dumny chłopak, który nie przepada za nauką, Adrien natomiast to ciche, skryte dziecko, dobry uczeń i syn. Nina to bystra dziewczyna, utalentowana muzykalnie i artystycznie, pełna temperamentu, zadziorna, ale zarazem niepewna siebie i tęskniąca za matką.

Gdy przyjaciele wkraczają w dorosłość, ich relacja się zmienia, każde z nich wbrew snutym przez lata planom podąża inna ścieżką, a przyjaźń nie wytrzymuje próby czasu oraz nieszczęść, które na nich spadają. 

Perrin prowadzi narrację dwutorowo. Opowiada historię młodości tych trzech osób, przeplatając ją wspomnieniami nieznanej narratorki, która zarazem opowiada o aktualnym życiu przyjaciół. Autorka zasadziła swoją opowieść na tych dwóch wątkach, by zapewne wprowadzić element niepewności i zaskoczenia, ja jednak już po jednej trzeciej powieści domyśliłam się, kim jest współczesna narratorka. Nie zdradzając zbyt wiele z treści, przyznam, że nie bardzo podobał mi się ten zabieg, wykorzystujący pewien fakt, w takim celu. Nie mogłam się także pozbyć odczucia, że autorka manipuluje moimi emocjami, w taki a nie inny sposób konstruując powieść i dawkując informacje. Podobnie ma się rzecz z zakończeniem – nagle dostajemy całą historię pochodzenia ojca Niny, która w całkiem prosty sposób wychodzi na jaw, a przecież przez całą powieść pozostawała nierozwiązywalną tajemnicą. 

Nie zaprzeczę, że Perrin operuje potoczystym językiem i Cudowne lata czyta się dobrze i szybko. I mimo, że wczoraj skończyłam lekturę tych niemal sześciuset stron, to dziś jestem w stanie streścić je w kilku zdaniach. Rozumiem, że wszystkie opisy wydarzeń z dzieciństwa służą budowaniu beztroskiej atmosfery lat 90., ale de facto nie wnoszą nic do narracji. Zadziwiające jest także, jak szybko tak głęboka przyjaźń potrafi zniknąć. W przypadku młodych osób jest to jeszcze zrozumiałe, ale tutaj zaangażowane były całe rodziny – a nagle przyjaciele dzieci przestają odgrywać jakąkolwiek rolę. Nie przekonuje mnie też wątek sprawy dręczącej przez lata Étienne'a oraz jego cudowne i nagłe rozwiązanie po latach. Takiemu cudownemu rozwiązaniu ulega także na przykład wątek męża Niny. Im więcej czasu upływa od lektury, tym mniej przekonuje mnie ta powieść, a ja wyraźniej dostrzegam, jak grubymi nićmi jest szyta ta fabuła.  

Cudowne lata to dobre, wciągające czytadło na plażę, ale niestety nic ponad to.

Moja ocena: 3/6

Valérie Perrin, Cudwone lata, tł. Joanna Prądzyńska, 576 str., Wydawnictwo Albatros 2023.

czwartek, 14 marca 2024

"Greenpoint. Kroniki Małej Polski" Ewa Winnicka


 

Greenpoint i tematyka emigracji amerykańskiej niekoniecznie leży w kręgu moich zainteresowań, ale Winnickiej udało się mnie przekonać do zmiany zdania. Jej opowieść o tej części Brooklynu to wyczerpujący obraz życia na przestrzeni niemal stu lat.
Reportaż podzielony jest na trzy wiodące części - historię Greenpointu, poczynając od pierwszych osadników, poprzez stopniowe zmienianie tego zakątka z zielonej puszczy nad wodą w przemysłową dzielnicę po przemiany demograficzne. Druga z nich to historie Polek i Polaków, którzy wyjechali do Nowego Jorku. To historie szczęśliwe i pechowe, historie budzące nadzieję i przeraźliwie smutne, wszystkie bardzo szczere. Winnicka wysłuchała i opisała dzieje emigrantek i emigrantów od lat 50. po współczesność. Trzecia część to wspomnienia Beaty i Mieszka właścicieli polskich delikatesów – o ich emigracji, drodze do założenia sklepu i wreszcie o wielu sytuacjach z klientami, jakich doświadczyli.

Z tego reportażu wyłania się niesamowita mozaika losów ludzkich – harówki ponad siły, rezygnacji z bycia z rodziną, a właściwie rezygnacji z wszystkiego na rzecz pozostania w Stanach i zarabiania. To losy osób, które z powodu nieznajomości języka, prawa i realiów uwikłali się w sytuacje bez wyjścia, którzy nie mieli odwagi wrócić do kraju bez milionów, którzy przegrali życie w imię własnych konstruktów myślowych. Winnicka nie unika losów pozytywnych, historii, w których nieoceniona okazała się pomoc innych rodaków, ale mam wrażenie, że zawsze jest w nich łyżka dziegciu.

Bardzo cenna jest perspektywa historyczna, uświadomienie sobie, jak miejsce, w którym powstał Nowy Jork wyglądało niegdyś, jakie jest dziedzictwo i powstanie tego miasta. Nie była to dla mnie nowe informacje, ale nadają temu reportażowi inny wymiar, szczególnie najnowsza historia Greenpointu – przemysłowa i demograficzna.

Winnicka udowadnia, że emigracja to zawsze ciężki los, niezależnie od sukcesów, znajomości języka czy realiów, wiąże się ona z wieloma wyrzeczeniami, a czasami determinuje życie na zawsze. Dobrze, że pokazała losy Polaków w Stanach bez ogródek i upiększania, zapewne otwierając oczy wielu osób, którym wyjazd wydawał się być wygraną na loterii. Równocześnie ten reportaż ukazuje horyzont wielu osób – rasizm, brak chęci integracji, zamykanie się w jednym kręgu, bezradność. To naprawdę przeraźliwie smutne historie. 
Uderzające i poruszające są także listy wczesnych emigrantów, tych z początku XX wieku, którzy udawali się w nieznane, by uciec od przerażającej biedy i wspomóc rodzinę. 

Winnicka po raz kolejny pokazała, że jej reportaże to świetne, dobrze napisane teksty, które na długo zostaną w pamięci.

Moja ocena: 5/6

Ewa Winnicka, Greenpoint. Kroniki Małej Polski, 408 str., Wydawnictwo Czarne 2021.