niedziela, 29 listopada 2009

Lista nominowanych do Książki Roku 2009 Polskiej Sekcji IBBY

Kilka dni temu Polska Sekcja IBBY ogłosiła listę nominowanych, która wygląda tak:

Jury literackie w składzie: Ewa Gruda, Joanna Papuzińska-Beksiak (przewodnicząca), Danuta

Świerczyńska-Jelonek nominowało do nagrody następujące utwory:

1. Zofia Beszczyńska: Lusterko z Futra (Media Rodzina)

2. Bohdan Butenko: Krulewna Śnieżka (Nasza Księgarnia)

3. Grzegorz Gortat: Szczury i wilki (Nasza Księgarnia)

4. Małgorzata Gutowska-Adamczyk: Wystarczy, że jesteś (Nasza Księgarnia)

5. Jacek Inglot: Eri i smok (Skrzat)

6. Roksana Jędrzejewska-Wróbel: Kosmita (Fundacja ING Bank Śląski)

7. Andrzej Maleszka: Magiczne drzewo. Czerwone krzesło (Znak)

8. Ewa Nowak: Bardzo biała wrona (Egmont)

9. Anna Onichimowska: O zwierzaku, którego nie było (Arkady)

10. Jacek Podsiadło: Czerwona kartka dla Sprężyny (Nasza Księgarnia)

11. Krystyna Siesicka: Zatrzymaj echo (Akapit Press)

12.Barbara Stenka: Akcja „Chłopaki” (Nasza Księgarnia)

13. Małgorzata Strzałkowska: Zielony i Nikt (Bajka)

14. Wojciech Widłak: Opowieści do poduszki (Media Rodzina)

15. Rafał Witek: Julka Kulka, Fioletka i ja (Bajka)

Jury graficzne w składzie: Dorota Łoskot-Cichocka, Joanna Olech (przewodnicząca), Maria

Ryll nominowało do nagrody następujące osoby:

1. Ignacy Czwartos za ilustracje do książki Lądowanie rinowirusów. Przeziębienie Wojciecha

Feleszki (Hokus-Pokus)

2. Agata Dudek za ilustracje do książki obrazkowej Czy można dotknąć tęczy? z tekstem

Przemysława Wechterowicza (Endo)

3. Piotr Fąfrowicz za ilustracje do ksążki Zielony i Nikt Małgorzaty Strzałkowskiej w

opracowaniu graficznym Ewy Stiasny (Bajka)

4. Monika Hanulak za opracowanie graficzne książki Debata filozoficzna Królika z Dudkiem o Sprawiedliwości Leszka Kołakowskiego (Muchomor)

5. Marta Ignerska za ilustracje do książki Babcia robi na drutach Uri Orleva (Wytwórnia)

6. Marta Ignerska za ilustracje do książki Atlas świata. Afryka z tekstami Zofii Staneckiej,

Kingi Preibisz-Wala i Marii Deskur (LektorKlett)

7. Ewa Kozyra-Pawlak za ilustracje do Księżniczki na ziarnku grochu Andersena (Media

Rodzina)

8. Ewa Kozyra-Pawlak i Paweł Pawlak za Mój pierwszy atlas świata z tekstami Marii Deskur

(LektorKlett)

9. Daniel de Latour za ilustracje do książki Wyprawa do kraju księcia Marginała Henryka

Bardijewskiego (Stentor. Kora)

10. Lucyna Legut za książkę autorską Trzy bajki (Prószyński i S-ka)

11. Paweł Pawlak za ilustracje i projekt graficzny książki Podręczny NIEporadnik. Do czego

nie służy młotek z tekstem Wojciecha Widłaka (Czerwony Konik)

12. Ewa Stiasny za ilustracje i opracowanie graficzne książki Tydzień Konstancji Olgi Masiuk

(Dwie Siostry)

13. Elżbieta Wasiuczyńska za ilustracje do Królowej Śniegu Andersena (Media Rodzina)

14. Elżbieta Wasiuczyńska za książkę autorską Mój pierwszy alfabet w opracowaniu

graficznym Doroty Nowackiej (LektorKlett)

15. Aleksandra Woldańska za ilustracje do książki Mrówka wychodzi za mąż z tekstem

Przemysława Wechterowicza (Czerwony Konik)


Wiele ciekawych pozycji, niektóre z nich już znamy, wielu jeszcze z Czterolatką nie czytałyśmy. Lista na pewno będzie dla nas źródłem inspiracji.

sobota, 28 listopada 2009

"Zanim umrę" Jenny Downham


Zanim zaczęłam czytać książkę, spojrzałam na tył okładki i przeczytałam fragment recenzji: "Nie wierzę, że można ją było przeczytać i nie zapłakać". Hmm, nie lubię ckliwych książek i troszkę mnie te słowa zniechęciły. Niepotrzebnie, bo "Zanim umrę" okazała się być bardzo dobrą lekturą.

Szesnastoletnia Tessa choruje na białaczkę, wszystkie terapie zawiodły i dziewczyna wie, że w najbliższym czasie czeka ją śmierć. Postanawia sporządzić listę rzeczy, których chciałaby doświadczyć zanim umrze. Są na niej i seks, i narkotyki, jest przestępstwo i daleka podróż. Tessa zabiera się za odhaczanie kolejnych punktów z listy, zaczynając od seksu, który zaplanowała na rozpoczynający powieść wieczór.

Dziewczyna mieszka z ojcem i bratem. Ojciec poświęcił dla córki pracę i własne życie. Od czterech lat troszczy się o nią, szuka terapii alternatywnych i czuwa nad jej samopoczuciem. Matka jest gościem okazyjnym, unika obecności przy zabiegach, których poddawana jest Tessa. Tessa i jej brat Cal pragną jednak, by rodzice zeszli się ze sobą na nowo.
Tessa ma humory i trudne dni, testuje cierpliwość ojca, boryka się ze swoimi marzeniami i bywa nieobliczalna. Można się zastanawiać czy te zachowania to wynik choroby, czy raczej należy je przypisać okresowi dojrzewania. Jestem skłonna właśnie tak widzieć tę książkę - jako zapis okresu dojrzewania i kształtowania osobowości szesnastoletniej dziewczyny. Dojrzewania niełatwego, bo w cieniu choroby, która poniekąd sprawia, że Tessa może pozwolić sobie na bardziej nieobliczalne zachowania oraz na większą ich kompensację, gdyż tak mało czasu jej zostało.
Autorka świetnie ukazuje przemyślenia i rozterki Tessy, a także sposób w jaki z chorobą siostry obchodzi się jej młodszy brat. Wzrusza jego pełna akcpetacja siostry, jego szczere pytania dotyczące śmierci. Najbardziej jednak porusza ostatnia część książki, w której autorka opisuje umieranie Tessy. Czytelnik przeżywa wraz z dziewczyną jej stopniową utratę świadomości, dzieląc z nią ostatnie obrazy jakie przesuwają się przed jej oczami. Trudno w tym momencie nie połykać łez. Sposób w jaki autorka opisuje te ostatnie dni wydaje mi się być nowatorski. Czyni to z punktu widzenia chorej. Nie spotkałam się jeszcze z takim sposobem ukazania śmierci. Największym plusem tej powieści jest w moim mniemaniu to, że autorce udało się uniknąć sentymentalizmu.
Książka ważna, warta przeczytania. Polecam!

Jenny Downham, Zanim umrę, tł. Monika Gajdzińska, 268 str., Nasza Księgarnia.

"Apetyt na kwaśne winogrona" Irena Matuszkiewicz


Lilka, Oliwia i Mikołaj tworzą zgraną paczkę, zwaną trio, od wielu lat. Teraz czeka ich nowy etap w życiu - wszyscy zaczynają naukę w liceum. Lilkę czeka dodatkowe wyzwanie - jej mama wyjeżdża do USA do chorego ojca i Lilka zostaje sama na kilka miesięcy. Opiekę nad nią roztaczać mają dwie koszmarne ciotkeczki i całkiem fajny wujek.
Irena Matuszkiewicz opisuje całą paletę wyzwań i problemów, przed jakimi stają współczesne nastolatki. W nowej klasie nawiązują się pierwsze znajomości. Trio stoi nieco na uboczu, lecz dołącza do nich Majka, dziewczyna kłopotliwa, niezbyt lubiana przez żeńską częśc trio. I faktycznie Majka będzie przyczyną wielu problemów, z którymi troje bohaterów musi sobie poradzić. W pierwszej klasie liceum nadchodzi czas na pierwsze miłości, na nawiązywanie przyjaźni, na rozwiązywanie konfliktów z nauczycielami. Matuszkiewicz umiejętnie wprowadza problemtykę samodzielności, konfrontuje nastolatków z narkotykami i alkoholem. Wszystko to autorka czyni zgrabnie, bez zbędnego moralizatorstwa, pouczania i sztywności. Książkę czyta się z zapartym tchem, dzięki wartkiemu stylowi autorki. Matuszkiewicz udaje się zręcznie wprowadzić elementy młodzieżowego slangu oraz odniesienia do rzeczywistości. Dzięki tym zabiegom książka nabiera realizmu i jestem pewna, że młodemu czytelnikowi łatwiej będzie się zżyć z jej bohaterami.
Myślę, że książka Matuszkiewicz ma szansę przypaść do gustu nastolatkom i świetnie nadaje się na prezent gwiazdkowy:)

Irena Matuszkiewicz, Apetyt na kwaśne winogrona, 271 str, Nasza Księgarnia.

"Kind aller Völker" Pramoedya Ananta Toer


Po ponad 150 stronach poddałam się. Naprawdę miałam wielką chęć przeczytać tę książkę do końca ale niestety nie jestem w stanie. Tak więc z literatury indonezyjskiej na razie poznałam mały wycinek. Według notki wydawcy Pramoedya Ananta Toer jest najwybitniejszym pisarzem indonezyjskim, urodzonym na Jawie. Tym bardziej przykro mi, że nie potrafię go docenić.
Akcję swojej powieści umieszcza pod koniec dziwiętnastego wieku. Indonezja jest holenderską kolonią. W centrum powieści stoi Minke, młody mieszkaniec Jawy, z dobrego, bogatego domu. Jego piękna żona zostaje uprowadzona i wywieziona do Holandii. Na statku popada w apatię i w końcu umiera. Niestety autor nie wyjaśnia bliższych okoliczności tego wydarzenia. Minke jest dziennikarzem, piszącym po holendersku i wierzącym w wyższość kultury europejskiej. Stopniowa jego wiara w Holendrów jednak zaczyna się zmieniać, a sam Minke z entuzjasty kolonistów zamienia się w sceptyka.
Autor opisuje polityczną sytuację, dyskusje Indonezyjczyków, zmiany kulturowe w Azji - to tematyka, która żywo mnie inetersuje, ale jakże nudno jest podana! Na kartach powieści nie dzieje się właściwie nic, wywody przyjaciół i samego Minke zwyczajnie nudzą. Szkoda, na razie Indonzję odhaczam i mam nadzieję trafić na innego autora z tego kraju.

Pramoedya Ananta Toer, Kind aller Völker, tł. Brigitte Schneebeli, 426 str., Unionsverlag.

piątek, 20 listopada 2009

3 urodziny bloga

Tak, już trzy lata piszę bloga. W ciągu tych trzech lat wiele się zmieniło. Blog ten w założeniu miał być prywatnym miejscem, dzięki któremu łatwiej miałam zapamiętać treść przeczytanych książek. W 2002 roku zaczęłam notować przeczytane tytuły ale po jakimś czasie stwierdziłam, że niestety w przypadku niektórych książek zupełnie ulatuje mi ich treść. Z zamiarem założenia bloga nosiłam się już jakiś czas, miałam już przecież doświadczenie w blogowaniu, dzięki blogowi mojej córki. Gdy blog powstał zaczęłam zamieszczać na nim naprawdę krótkie notki. Często traktowałam go wręcz po macoszemu. Do momentu gdy odkryłam całą literacką społeczność blogową. To było jak odkrycie nowego świata - nie zdawałam sobie sprawy ilu moli książkowych pisze o swojej pasji. Wspaniałym doświadczeniem stały się wyzwania książkowe. Wciągnęłam się na całego i prowadząc bloga rekompensuję sobie po części niespełnione marzenia o pracy z książkami. Wprawdzie mam na codzień do czynienia ze słowem pisanym, czasem nawet z autorami ale niestety nie jest to jednak praca stricte z książkami związana. Dzięki blogowi zaczęłam czytać więcej, bardziej świadomie, poznałam nowe obszary literackie, zmobilizowałam się do realizacji od dawna czynionych planów czytelniczych, nawiązałam współpracę z wydawnictwami, co daje mi ogromną satysfakcję i wreszcie poznałam wirtualnie wiele ciekawych, nietuzinkowych osób, które stale inspirują mnie czytelniczo i kulturalnie. Nie ukrywam, że z momentem otrzymania pierwszego komentarza na blogu, pisanie notek nabrało większego sensu. Z satysfakcją czytam wasze uwagi, które dają mi wiele nowych impulsów i wskazówek. Dziękuję za wasze odwiedziny i notki, tak dla mnie cenne! A sobie życzę wytrwałości w pisaniu przez następny rok:)

"Wystarczy, że jesteś" Małgorzata Gutowska-Adamczyk


Weronika jest licealistką, dobrą uczennicą z etykietką szarej myszki. Weronika nie wierzy w siebie, uważa, że jest gorsza i beznadziejna ale ma jedno wielkie marzenie. Pragnie miłości - miłości takiej, o jakiej marzą nastolatki czyli czystej, romantycznej i bezkompromisowej. Gdy przypadkiem poznaje w pociągu Filipa - studenta aktorstwa - wpada jak śliwka w kompot. Kocha, cierpi, czeka, marzy i pisze bloga. Małgorzata Gutowska-Adamczyk stwarza świat nastolatki takim, jakim on faktycznie często jest. Potrafi ona oddać jego beztroskę, naiwność, a marzenia nastolatki umiejscowić w szkolnych realiach. Jej Weronika zmienia się, dojrzewa emocjonalnie, poznaje piękne i gorzkie strony miłości i przyjaźni. Myślę, że to świetna lektura dla nastolatek - zwłaszcza dla dziewczyn nieco zahukanych, bujających głową w obłokach. Książkę czyta się wartko, autorka potrafi zainteresować losami swojej bohaterki, a dzięki odniesieniom do aktualnych wydarzeń nie brakuje na kartach powieści realizmu. Dodatkową rekomendację stanowi z pewnością nominacja Polskiej Sekcji IBBY do Książki Roku 2009. Polecam jako prezent gwiazdkowy dla młodych dziewczyn.

Małgorzata Gutowska-Adamczyk, Wystarczy, że jesteś, 291 str., Nasza Księgarnia.

środa, 18 listopada 2009

"Brandstifter" Jón Hallur Stefánsson


Skoro znów jestem w Islandii, postanowiłam przeczytać kolejną, ostatnią już książkę z tego kraju, jaką miałam w moim stosie.
"Brandstifter" czyli "Podpalacz" Stefánssona to według reklamy na książce kryminał. Troszkę naciągane to określenie, moim zdaniem. Wprawdzie mamy komisarza, policję i przestępstwo w postaci podpalonych domów ale.....
Jesteśmy na wschodzie Islandii, w małym miasteczku. Kilka miesięcy wcześniej spłonął dom pastorstwa, a w momencie rozpoczęcia akcji płonie dom jednej z rodzin, która właśnie spędza świąteczne ferie na Wyspach Kanaryjskich. Do miasteczka przybywa z Reykjaviku komisarz Eggertsson, który rozpoczyna śledztwo. Nie jest to jednak typowe śledztwo, a bardziej praca psychologa. Wraz z kolejną stroną książki poznajemy problemy mieszkańców, ich uwikłania, zależności, wioskowe plotki i problemy z przeszłości. I właśnie o tym ta powieść jest. To nie kryminał a obraz małomiasteczkowego życia, próba psychologicznego portretu mieszkańców małej społeczności. Świadomie piszę próba, bo całkiem udana ona nie jest. Stefánssonowi nie udało się uniknąć dłużyzn, zbyt dokładnych opisów i przewidywalności. Osoba podpalacza była dla mnie jasna bardzo szybko a powiązania między mieszkańcami dosyć papierowe i jednoznaczne.
Nie żałuję przeczytania tej książki, ale z czystym sumieniem polecić nie mogę.

Jón Hallur Stefánsson, Brandstifter, tł. Betty Wahl, 396 str., List.

"Sommerlicht, und dann kommt die Nacht" Jón Kalman Stefánsson


Sara wybrała dla mnie tę książkę w ramach stosikowego losowania. I jestem jej za to wdzięczna. Nie planowałam przeczytania jej w najbliższym czasie i to był błąd. Moja pracowa koleżanka miała rację warto sięgnąć po Stefánssona.
Ja sięgnęłam po książkę tego autora już drugi raz i nie żałuję. O ile pierwsze z nim spotkanie nie było tak udane, to teraz z prawdziwą przyjemnością zatopiłam się w świat małej wioski, zagubionej w zachodniach fjordach Islandii. Jeszcze większą przyjemność sprawiło mi obcowanie z językiem Stefánssona. Szalenie podobają mi się jego zdania - długie, ale nie za długie, zaskakujące, ale nie przekombinowane, opisowe ale nie przegadane. I poetyckie ale bez przesady. Bo uwaxny czytelnik mojego bloga pewnie już zauważył, że nadmiar poetyckości w prozie źle mi służy.
Na pierwszy rzut oka wiejski mikrokosmos jako główny temat powieści nie brzmi zbyt spektakularnie. A jednak. Stefánsson wprawdzie umieszcza akcję w dosłownie zapadłej dziurze, potrafi jednak opowiadając losy mieszkańców wioski, dać odpowiedzi na pytania ponadczasowe, dotyczące każdego. Brzmi znów banalnie? Uwierzcie, banalnie nie jest. I nie jest nudno. Warto poznać losy bogatego przedsiębiorcy, który porzuca żonę i pracę, by poświęcić się studiowaniu łaciny, starym księgom i astronomii. Warto też zajrzeć do wioskowego sklepu, w którym zaczyna straszyć. I warto spotkać samotnika, którego nagle zaczyna odwiedzać kobieta. Warto też zobaczyć jakimi ścieżkami porusza się miłość i jaki to ma wpływ na wioskową wspólnotę.
Stefánsson wspina się coraz wyżej na liście moich ulubionych islandzkich pisarzy. Na pewno sięgnę po jego inne książki i mam nadzieję, że i niebawem polski czytelnik będzie mógł poznać tego pisarza.

Jón Kalman Stefánsson, Sommerlicht, und dann kommt die Nacht, tł. Karl-Ludwig Wetzig, 312 str, Reclam.

piątek, 13 listopada 2009

"Korzystaj z dnia" Saul Bellow

Wilhelm jest życiowym nieudacznikiem - nie skończył studiów, nie wyszła mu kariera aktorska, rozpadło się jego małżeństwo, nie ma przyjaciół, nie ma perspektyw, nie układają mu się stosunki z ojcem. Ale właśnie do starego ojca zwraca się o pomoc finansową.
Czytelnik poznaje Wilhelma i jego typowy dzień, który spędza na śniadaniu w kawiarni, rozmowach, podejrzanych spekulacjach giełdowych, które z pewnością nie przyniosą zysku oraz na użalaniu się nad sobą. Nie znalazłam tu zapowiadanego przez wydawcę komizmu, każda strona pełna jest w moim odczuciu tragizmu i beznadziei, braku pomysłu na życie i samoużalania się. Nie polubiłam Wilhelma nic a nic - spodobała mi się za to postawa jego ojca. Trudno mi w tej niewielkiej książeczce doszukać się głębszego przesłania - odbieram ją jako szkic psychologiczny postaci Wilhelma oraz jako szkic wielkiego miasta - Nowy Jork obecny jest bowiem na kartach powieści.
Myślę, że sięgnę po szerszy utwór Bellowa, bo po "Korzystaj z dnia" trudno mi sobie stworzyć portret tego noblisty.

Saul Bellow, Korzystaj z dnia, tł. Andrzej Nowicki, 164 str., Czytelnik.

"Cudowna podróż" Selma Lagerlöf


Tak, poszłam na łatwiznę w przypadku tej noblistki. Nie mogłam się przemóc, by sięgnąć po inną jej dorosłą powieść po fiasku z "Göstą Berlingiem". Podeszłam więc Lagerlöf od strony dziecięcej, pamiętając jednak, że próbowałam przeczytać "Cudowną podróż" w dzieciństwie i wtedy mi się nie podobała.
Lagerlöf opisuje losy chłopca - Nilsa Holgerssona. Chłopca leniwego, ospałego, dokuczającego zwierzętom i przysparzającego trosk rodzicom. Pewnego dnia, gdy Nils zostaje sam w domu, spotyka karsnoludka, któremu nie chce pomóc. Za karę sam zostaje zamieniony w krasnoludka. Żadne ze zwierząt nie chce pomóc krnąbrnemu Nilsowi i zrozpaczony chłopiec sam próbuje odnaleźć sprawcę swojego nieszczęścia. Gdy nad jego zagrodą przelatuje sznur dzikich gęsi, młody gąsior pragnie do nich dołączyć - Nils próbując go zatrzymać, zostaje uniesiony w przestworza i rusza w największą podróż życia. Wraz z gęsiami poznaje świat zwierząt, spełnia wiele dobrych uczynków i staje się przyjacielem zwierząt. Z gąsiorem Marcinem łączy go prawdziwa przyjaźń. "Cudowna podróż" to jednak przede wszystkim książka o Szwecji - Lagerlöf opisuje poszczególne krainy, szwedzkie krajobrazy i życie Szwedów. Potrafię sobie wyobrazić, że to bardzo pouczająca lektura dla szwedzkich dzieci. Nie bardzo rozumiem jednak dlaczego znalazła się ona w kanonie lektur polskiego ucznia.
"Cudowna podróż" to lektura zdecydowanie lżejsza od "Gösty Berlinga" ale, moim zdaniem, nieobowiązkowa.

Selma Lagerlöf, Cudowna podróż, tł. Teresa Chłapowska, 103 str., Nasza Księgarnia.

"Świat finansjery" Terry Pratchett


Znany z "Piekła pocztowego" Moist von Lipwig staje przed nowym wyzwaniem. Wyzwaniem, które początkowo go wcale nie interesuje. Lord Vetinari ma swoje sposoby, by zainteresować Moista Królewską Mennicą. Gdy umiera ostatnia dziedziczka banku, Mois dziedziczy jej psa, który stał się właścicielem pakietu akcji. Zadaniem Moista jest zarządzanie bankiem w imieniu psa-prezesa. Lipwig odkrywa więc jak funkcjonuje bank - poznaje głównego kasjera, który chyba jest wampirem, zagląda do piwnicy, gdzie stoi dziwny twór, kierowany przez szalonego Huberta na spółkę z Igorem i w końcu poznaje nietuzinkową rodzinkę zmarłej, która ma ogromną chrapkę na spadek. Zwłaszcza Cosmo, którego największym wzorem jest Vetinari. Wielką rolę odgrywają również golemy i magowie. Pojawia się nawet straż. Czyli czytelnik dostaje wszystko, co Pratchett potrafi najlepiej. Ja jednak nadal oczuwam zmęczenie materiałem i znów nie odczułam rozśmieszająco-relaksaującego wpływu Pratchetta. Z waszych komentarzy i recenzji wiem, że Pratchett się nie pogorszył, więc to jednak ja z pewnością potrzebuję przerwy od Świata Dysku.

Terry Pratchett, Świat finansjery, tł. Piotr W. Cholewa, 351 str, Prószyński i S-ka.

"Śmierć ma 143 cm wzrostu" Sebastian Fitzek


Kolejny Fitzek, który jednak nieco mniej mi się podobał. W moim odczuciu autor zbyt bardzo zagmatwał wątki i nie potrafił utrzymać napięcia przez całą powieść. A może fakt, iż czytałam książkę tuż przed i po porodzie, wpłynął na mój odbiór?
Poznajemy więc Roberta Sterna - prawnika, który dziesięć lat wcześniej stracił nowonarodzonego synka - Feliksa. Dotąd nie potrafi otrząsnąć się po utracie syna - jego małżeństwo się rozpadło, a życie przypomina wegetację. Kontaktuje się z nim była kochanka, która przedstawia Robertowi Simona - nieuleczalnie chorego chłopca, który po zabiegu hipnozy wskazuje miejsca, gdzie zostały popełnione zbrodnie. Stren pozwala wciągnąć się w śledztwo, by udowodnić Simonowi, że to nie on jest mordercą. Równocześnie kontakt z Robertem nawiązuje tajemniczy Głos, który przesyła mu kasetę video, sugerującą, że Feliks został porwany ze szpitala i żyje. Robert brnie w niebezpieczne śledztwo, by poznać prawdę o synu. Szantażujący go Głos, zmusza Roberta do odszukiwania kolejnych ofiar, wskazywanych przez Simona i odnalezienia ich prawdziwego mordercy.
Fitzkowi udaje się rozwiązać zagadkę w sposób nieoczekiwany, wszystkie wątki zostają ze sobą świetnie powiązane ale jednak za dużo dla mnie happy endu w tej powieści. Coś mnie w niej uwiera i mimo że pomysł na fabułę jest niezwykle ciekawy, nie potrafiłam się tak oddać lekturze, jak w przypadku poprzednich thrillerów Fitzka. Co nie znaczy jednak, że nie przeczytam jego następnych powieści. Jedna czeka już nawet na półce.

Sebastian Fitzek, Das Kind, 389 str., Knaur.

sobota, 7 listopada 2009