wtorek, 29 marca 2011

"Dziewczyna z zapałkami" Anna Janko


Kolejna książka, do której zachęciły mnie liczne rekomendacje na zaprzyjaźnionych blogach. Ja jednak do zachwytów nie dołączę.

"Dziewczyna z zapałkami" ma formę dziennika, pisanego przez Hannę, poetkę, uwikłaną w nieudane małżeństwo, zaplątaną w domowy kierat i tracącą własne ja. Na wielu blogach Hanna utożsamiana jest z autorką powieści - w trakcie czytania taki wniosek mi się nie narzucał, zazwyczaj bardzo ostrożna jestem w takich sądach i automatycznie traktuję głównego bohatera jako osobę nie związaną z autorem.

Dziennik Hanny, mimo że pisany prozą, ociera się o poezję. Mnóstwo tu przemyśleń, cytatów, krótkich form poetyckich, szybko zanotowanych myśli. Pośród nich Ha. (jak siebie nazywa) relacjonuje swoje losy - życie steranej pracą matki, która ciągle w ciąży, z siatami, w kolejkach, przy garach, na kolanach ze ścierą, obok chorego dziecka, a męża nigdy nie ma, a jak jest to nie rozumie, wrzeszczy, terroryzuje i narzeka. Cały ten niezbyt apetyczny sosik okraszony jest sfrustrowaną i zakochaną w synie teściową, która jawnie ignoruje synową oraz gburowatym teściem. Hanna jednak nie wzbudziła we mnie współczucia. Odbieram ją jako osobę bez inicjatywy, poddającą się swojemu losowi, która nie wykazuje żadnej chęci działania. I zdaję sobie sprawę, że sterana codzienną harówką, może na te zmiany nie mieć sił, ale mimo wszystko nie rozumiem do końca czemu taki los tolerowała, a przede wszystkim czemu dała się w ten związek uwikłać. Równocześnie wiem, że dziennik nie zawiera pełnego obrazu sytuacji, że na pewno życie rodzinne miało wiele pozytywnych stron, a Hanna opisywała tylko chwile frustracji i depresji. Nie zachwyciły mnie także jej spostrzeżenia i wynurzenia - wiele z nich nie wydało mi się być szczególnie odkrywczymi, a niektóre zwyczajnie mnie nużyły.

Podobała mi się za to forma powieści, wyszczególnienie większą czcionką poszczególnych akapitów oraz próba połączenia prozy z poezją - dla mnie tym bardziej ciekawa, ponieważ wierszy nie czytuję. Lektura "Dziewczyny z zapałkami" nie była jednak czasem straconym, czytałam książkę mimo wymienionych "wad" z zaciekawieniem.

Moja ocena: 4/6

Anna Janko, Dziewczyna z zapałkami, 264 str., Wydawnictwo Nowy Świat

10 komentarzy:

  1. Mam ją na liście książek do przeczytania, ale całkowicie o niej zapomniałam. Dzięki za przypomnienie. Z przyjemnością do niej zajrzę:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czytanie takich książek, to sama przyjemność, polecam

      Usuń
  2. Ten tytuł póki co, grzecznie stoi na półce i czeka na swoją kolej, więc nie za dużo skomentuję osobiście Twój wpis. Rozumiem wady, które rzuciły Ci się w oczy podczas czytania, ale to pierwsza opinia, z którą się spotykam, aż tak "Słaba", gdzie słabą wcale nie jest do końca ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Znow mamy bardzo zblizona opinie :), a ja w mojej recenzji
    http://moje-pemberley.blogspot.com/2010/11/dziewczyna-z-zapakami-anna-janko.html chyba bylam
    nieco okrutniejsza, jako ze ksiazka niemalze przyprawila mnie o depresje :)
    Dario, nie sadze, zeby ocena 4/6 swiadczyla o slabosci ksiazki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasandro ciekawa jestem Twojej opinii.
    Dario może nie "słaba" ale bez fajerwerków.
    Pemeberley, nie czytałam wcześniej Twojej recenzji, ciekawie napisałaś!

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy10:19 AM

    A ja ją przeczytałam, choć parę lat temu. Bardzo trafiła w mój klimat, o języku nie wspomnę.
    Zupełnie inaczej odebrałam bohaterkę. Bardziej zamotaną, bez wiary w siebie, niż bez inicjatywy. Rożne bagaże wynosimy z domu, różnie nas życie doświadcza, pozorny brak działań wcale nie musi być takim cielęcym syndromem.
    Poza tym nawet teraz, gdy spoglądam wstecz na swoje życie z tej niezbędnej perspektywy, z której widać szeroki plan, nie jednej chwili ale wielu lat, ubolewam nad swoją głupotą. Z bliska nie widać tak dobrze i wiele rzeczy jest iluzją.
    Tak czy siak ja ją rozumiałam.
    natomiast w końcowej ocenie, dałabym jej tyle punktów, co Ty:-)
    bo bez fajerwerków właśnie

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwsze- ja nie utożsamiałam bohaterki z autorką. Ta pierwsza ma rzeczywiście pewne odchylenie w stronę "garkotłukowstwa". ta druga to polska Sylvia Plath, ok, jedno drugiego nei wyklucza, ale moim zdaniem to jednak jest literackie przetworzenie.
    Te siaty i kolejki to tez efekt uboczny lat 80, mam wrażenie, że bohaterka nabrala wiatru w żagle, gdy one się wreszcie skończyły (czy sie mylę?).
    Kwestia dlaczego tkwiła w tym związku- byla tam czyba rozmowa z przyjacilką (zaskakująca w świetle całej książki), że między parą bohaterów są jeszcze jakieś uczucia, i Ha. czekała tylko na ich dopalenie się do zera.
    natomist gigantyczny plus tej książki to język:). I tu się chyba wszyscy zgadzamy:).

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy2:58 PM

    czytałam dawno i szczegółów nie pamiętam:-) Ja utożsamiłam poniekąd bohaterkę z autorką, bo gdzieś doczytałam, że ona o sobie pisała,(wiadomo, że się koloryzuje, nagina, przebarwia) inaczej by mi to do głowy nie przyszło.
    ja z kolei utożsamiałam się z bohaterką:-))) no w taki moment mój trafiła, że przemówiła:-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy tylko spojrzałam na tytuł książki, od razu przyszła mi na myśl ta bajka o dziewczynce z zapałkami. I się przez chwilę zaczęłam zastanawiać, czy powieść ma z nią jakiś związek.
    W każdym razie w recenzji do przeczytania książki zachęciło mnie to, iż jest tak bardzo wzbogacona w poezję. Niestety, nie za bardzo przepadam za fabułami, które tak naprawdę nic nie wnoszą w życie. No ale może kiedyś mnie natchnie i przeczytam. :D
    Pozdrawiam cieplutko,
    Ew.

    OdpowiedzUsuń
  9. Deo na pewno tak też można widzieć Hannę, ale mnie ona bardziej denerwowała, niż wzbudzała współczucie. Nad swoją wcześniejszą głupotą tez mi się zdarza ubolewać:)

    Izo myślę, że wynikiem tej rozmowy było, ze Hanna żywi uczucia wobec Pawia, ale czy on wobec niej? I nie jestem pewna czy uczucia Hanny nie były myśleniem życzeniowym... Co do siat i nowej epoki, tak tez myślę, że H. nieco odżyła. Ale też dzieci były wtedy większe, co dało jej więcej swobody.

    Ew. tak tytuł wyraźnie odwołuje się do baśni Andersena, ale nie interpretowałam tego w mojej recenzji, bo do mnie ta paralela jakoś nie przemawia. Fabuła sama w sobie jest ciekawa, jak się odsieje wszystkie przemyślenia i wtrety:)

    OdpowiedzUsuń