sobota, 16 maja 2015

"W północ się odzieję" Terry Pratchett



Na półce zostały mi już tylko trzy ostatnie tomy z cyklu o Świecie Dysku - najwyższy czas je przeczytać! W północ się odzieję to książka z serii o czarownicach, a konkretnie o Tiffany Obolałej. Dziewczyna jest w tarapatach, ponieważ coś ją śledzi. Okazuje się, że obudzony został prastary potwór, który dąży do zagłady czarownic. To w skutek jego działań ludzie stają się wobec nich podejrzliwi. Nagle okazuje się, że czarownice są źródłem wszelkiego zła, można je szykanować, a sklep z akcesoriami obrzucać kamieniami. W Ankh-Morpork dochodzi do tego, że czarownice niechętnie zakładają kapelusze bądź udają, że są one strojem przebierańca. 

Tiffany jest zaskoczona tym obrotem spraw. Ma przecież pełne ręce obroty - ludzie w Kredzie potrzebują jej pomocy i wsparcia, nie tylko medycznego ale i psychicznego. Równocześnie stary baron pomału żegna się z życiem, a syn planuje huczne wesele z Letitią. Sytuacja staje się niezręczna, bo wszyscy wszak sądzili, że to właśnie Tiffany i on mają się ku sobie. Czarownica nie ma jednak czasu na myślenie - musi odbierać ból cierpiących, ratować skatowaną przez ojca Amber i trzymać w ryzach Nac Mac Feeglów, którzy ciągle są chętni do nie zawsze trafionej pomocy.

Oczywistym jest, że tym razem Pratchett przyjrzał się bliżej przemocy domowej, edukacji młodzieży i w końcu nagonkom na czarownice. Przyjrzał się bardzo mrocznie, bo bardzo dużo tu śmierci, poczucia zagrożenia, a nawet podróży w czasie. Tiffany musi stawić czoła potworowi, sama. Pozostałe czarownice przybyły, by obserwować jej poczynania. Od tego jak Tiffany da sobie radę zależy jej życie i przyszłość całego świata czarownic.

Przeczytałam ten tom z niemałą przyjemnością. Pratchett jak zwykle zaskakuje odniesieniami do świata współczesnego, świetnymi pointami i obrotem akcji. 

Mój ulubiony cytat z tej książki to ten:

"...komendant zbliżył się do nich stanowczym krokiem, z wyrazem twarzy człowieka, który ma wiele spraw, a wszystkie ważniejsze od tego, co musi robić teraz."
Ilu takich komendantów zdarzyło się wam już spotkać?

Moja ocena: 4,5/6

Terry Pratchett, W północ się odzieję, tł. Piotr W. Cholewa, 302 str., Prószyński i S-ka Warszawa 2011.

11 komentarzy:

  1. To chyba najlepsza opowieść o Tiffany, też mi się szalenie podobała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam, ze to najlepsza opowieść o Tiffany, a jednocześnie jedna z najlepszych części całego cyklu.

      Usuń
    2. Ja już nie pamiętam tych poprzednich o Tiffany tak dobrze niestety:( Musiałabym powtórzyć ale kiedy? Poza tym czytałam w tym innym tłumaczeniu.
      Procella nie wiem czy najlepsza? Nie umiałabym chyba wybrać, za dużo czasu minęło od lektury pierwszej.

      Usuń
    3. Jestem świeżo po powtórce, uwierz nam, że najlepsza :D

      Usuń
    4. Wierzę:) I podziwiam za czas na powtórkę!

      Usuń
    5. Czytałem w nowym tłumaczeniu, więc to się liczy jako pierwszy raz :) Ale Pratchetta to ja mogę powtarzać nieustannie, nowości mogą poczekać.

      Usuń
    6. Ja się własnie zastanawiam czy kupić te tomy, które mam w starym tłumaczeniu jeszcze raz, ale nie wiem czy w ogóle przeczytam?

      Usuń
    7. Jak zaczniesz w starym tłumaczeniu, to jest duża szansa, że się zniechęcić do Tiffany, a trochę byłoby szkoda. Ja tam sobie dokupiłem jeszcze raz.

      Usuń
    8. Ja czytałam te w starym tłumaczeniu, bo przecież ja wszystko czytam po kolei, nie zniechęciły mnie, ale zakładam, że Cholewa jest lepszy.

      Usuń
    9. Zdecydowanie nowa jakość :)

      Usuń
  2. Jak to czytałam, wyczuwałam smutek i melancholię. Jakoś tak.
    http://mcagnes.blogspot.com/2011/12/w-ponoc-sie-odzieje-terry-pratchett.html

    OdpowiedzUsuń