wtorek, 26 stycznia 2016

Stosikowe losowanie 2/16

Zapraszam do zgłaszania się do rundy lutowej! Pary rozlosuję 1 lutego, czas na przeczytanie książek mamy każdorazowo do końca miesiąca.

Dla przypomnienia zasady:

1. Celem zabawy jest zmniejszenie liczby książek w stosie.

2. Uczestnicy dobierani są losowo w pary i wybierają numer książki dla partnera.

3. Wylosowaną książkę należy przeczytać do końca miesiąca.

4. Mile widziana jest recenzja, do której link należy zamieścić na moim blogu.

5. Podsumowanie losowania wraz z linkami znajduje się w zakładkach z boku strony.

6. Jeśli wylosowana książka jest kolejną z cyklu, można przeczytać pierwszy tom.

Serdecznie zapraszam do zabawy i czekam na zgłoszenia wraz z podaniem liczby książek w stosie.

niedziela, 24 stycznia 2016

"Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka" Swietłana Aleksijewicz


Tożsamość, jej poszukiwanie, potrzeba identyfikacji z krajem i językiem - to tematyka, która od dawna mnie fascynuje i która, ku wielkiemu zaskoczeniu, dominuje w książce Aleksijewicz. Autorka stara się zrozumieć, a może właściwie ukazać istotę człowieka sowieckiego. Aleksijewicz zna zapewne fenomen homo sovieticusa z autopsji, rozumie jego problemy, nie zapomina jednak o czytelniku spoza rosyjskiego kręgu kulturowego - czytelnik radziecki (piszę świadomie radziecki, bo myślę tu o wszystkich były republikach ZSRR) odnajdzie tutaj swoje doświadczenia, pewnie nie raz pokiwa ze zrozumieniem głową, czasem porówna swój punkt widzenia z bohaterami reportażu, podobnie jak zrobiłabym to ja czytając książkę o PRL. Odbiorca zagraniczny znowu nie raz się zadziwi, a przede wszystkim lepiej zrozumie sytuację w ZSRR i Rosji po pieriestrojce. Niejeden zapewne zamarnie w przerażeniu - nie ukrywam, że mnie wiele razy odebrało mowę, a ikilka razy miałam wilgotne oczy. Ze wstydem muszę przyznać, że zupełnie wyparłam z pamięci okres przemian radzieckich, umknęło mi wiele szczegółów, a o niektórych faktach nawet nie wiedziałam. Aleksijewicz zainspirowała mnie do przypomnienia sobie przebiegu tamtych wydarzeń. Powracają one niemal w każdej opowieści, stanowią przecież cezurę w życiu każdego z rozmówców. Ta zmiana była tak fundamentalna, że pokusiłabym się o stwierdzenie, iż stanowiła traumatyczne przeżycie dla wielu z nich.

Człowiek radziecki to ktoś, kto wyrósł w czasach po Rewolucji Październikowej, osoba oddana krajowi, idei, socjalizmowi. Homo sovieticus nie kwestionuje decyzji państwowych, nie koncentruje się na dobru prywatnym, żyje dla ojczyzny i gotowy jest w każdej chwili poświęcić swoje życie. Niewyobrażalnym dla mnie jest, jak dalece można było przekonać niezwykle zróżnicowany kulturowo naród o tym, jak nieistotna jest wartość pojedynczgeo życia. A może było to właśnie dlatego możliwe, że mówimy tu o bardzo rozległym państwie?
Aleksijewicz bada co stało się z ludźmi po pieriestrojce i dochodzi do wniosku, że większość z nich nie potrafiła się dostosować do nowego życia. Ludzie stracili swoją tożsamość. Idee, dla których żyli okazały się być nic nie warte i śmieszne, świat, który ich otaczał diametralnie się zmienił. W Czasach secondhand najbardziej uderza rozpacz jednostki, która jest zagubiona, nie rozumie świata i nie poatrafi się do niego dostosować. To przeważnie starsze osoby, zostawione same sobie, wyobcowane, często wyśmiewane. To także ludzie, którzy przeżyli piekło w gułagach i nadal wierzą w ideę socjalizmu oraz ludzie, którzy stracili wiarę w cokolwiek. 

Ta książka epatuje rozpaczą i samotnością. Rosyjski świat zmienił się do tego stopnia, że rodzic nie rozumie dziecka. Raczkujący i brutalny kapitalizm, pogoń za pieniądzem, imanie się jakiegokolwiek sposobu na zarobek decyduje o bycie. Kultura, rozmowy i wspólnota straciły na wartości. Człowiek radziecki jest przerażony tym, co się stało ze społeczeństwiem, nie potrafi wskrzesać w sobie przedsiębiorczości i najczęściej klepie biedę. Nowy porządek budzi sentyment za starym i znanym, oswojonym. Socjalizm jawi się jako złote czasy, Stalin staje się wodzem, który potrafił ujarzmić ogrom rosyjskiego państwa. 

Sposób narracji Aleksijewicz poznałam podczas lektury Czarnobylskiej modlitwy. Także w tym reportażu nie pokazuje swojego zdania, jest przeźroczystym słuchaczem, pozwala swoim rozmócwom na długi monolog, jej postawa wydaje się wzbudzać zaufanie. Wielu rozmówców podejrzliwie bada jej reakcje, czeka na szyderstwo czy krytykę, gdy jednak zaczynają odczuwać w autorce akceptację, zdobywają się na szczerość.

Kolejna książka Białorusinki, która mnie emocjonalnie wyczerpała, ale równocześnie otwarła oczy. Lepiej rozumiem teraz zachowanie rosyjskich znajomych - ich ogromną dumę z ojczyzny przede wszystkim. 

Moja ocena: 4/6

Swietłana Aleksijewicz, Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka, tł. Jerzy Czech, 512 str., Wydawnictwo Czarne.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Podsumowanie roku 2015

Uwielbiam podsumowania, potrzebuję jednak ciszy i spokoju, by przemyśleć mój rok, podliczyć książki, spojrzeć na nie z boku. Pod koniec roku trudno mi jednak znaleźć choćby chwilę na tę zadumę, bo jestem pod stałą okupacją dzieci. Jak zwykle więc z poślizgiem przedstawiam moją roczną statystykę.

Przeczytałam 77 książek, o kilka więcej niż w 2014, co mnie cieszy. Końcówka roku była tak słaba, że obawiałam się, że będzie ich o wiele mniej.

Okazało się, że podobnie jak w 2014, czytałam dużo polskiej literatury, po polsku i przeważnie papierowe książki. Jestem zadowolona, bo oznacza to, że czytałam książki z półki. Dużo rzadziej niż zazwyczaj zaglądałam do Niemiec i Islandii. A szczegółowo zestawienie wygląda tak:

Polska - 29 
Niemcy - 10
USA - 8
Wielka Brytania - 6
Francja - 3
Szwecja - 3
Islandia - 2
Norwegia - 2
Rosja - 2

Po jednej książce z Argentyny, Australii, Białorusi, Danii, Finlandii, Gujany, Indii, Izraela, Kuby, Rumunii, Ugandy oraz Urugwaju.

Także w tym roku odwiedziłam literacko wszystkie kontynenty, udało mi się także trafić do kilku krajów po raz pierwszy (Gujana, Białoruś, Izrael, Urugwaj).

Po polsku przeczytałam 50 książek, po niemiecku 23, a po angielsku i po śląsku po 2. Jestem zadowolona z tego wyniku, a w tym roku mam zamiar przeczytać choć jedną książkę w jeszcze jednym języku.

Autorkami 31 książek były kobiety, 42 mężczyźni, 2 zostały napisane przez męski duet, jedna przez duet mieszany, a jeszcze jedna przez dwie kobiety. 

Wysłuchałam 16 audiobooków, 21 książek było e-bookami, a 40 z nich to tradycyjne wydania, przeważnie ze stosu. 

Z wyzwaniami radziłam sobie średnio. Przeczytałam tylko dwie książki napisane przez noblistów. Ale za to udało mi się zrobić porządki na stosownym blogu, bo okazało się, że bardzo wielu uczestników zrezygnowało z udziału. Jeśli ktoś z was ma ochotę dołączyć, bardzo serdecznie zapraszam:

http://projektnoblisci.blogspot.pt/

Podobnie było w przypadku Emila Zoli - tylko dwa razy sięgałam po książki związane z wyzwaniem: raz po biografię, a raz po niewielką nowelę Francuza. Bardzo zachęcam was do dołączenia do nas. Wielu blogowiczów deklaruje powrót do klasyki, więc może warto zacząć od Zoli?

http://czytamyzole.blogspot.pt/

I w końcu wyzwanie południowoamerykańskie. W tym roku byłam dwa razy w Argentynie oraz w Gujanie i Urugwaju. Poza tym przeczytałam jedną książkę podróżniczą, której akcja rozgrywa się w Ameryce Południowej. Latem zabrałam się za porządne poszukiwania i już mam na półce książki do prawie wszystkich brakujących krajów, więc powinnam w tym roku zakończyć to wyzwanie. 

http://literacka-amerykapoludniowa.blogspot.pt/

Nadal bardzo sympatyzuję z wyzwaniem Czytamy książki nieoczywiste, które ostatnio dorobiło się nawet wydarzenia na Fejsbuku. 

http://setna-strona.blogspot.pt/2016/01/czytamy-ksiazki-nieoczywiste.html

I najtrudniejsza część podsumowania, czyli książki, które wywarły na mnie w ubiegłym roku największe wrażenie, kolejność przypadkowa:


Zaskakujące, ale przeglądając spis książek, po prostu wypisywałam tytuły i całkiem przypadkowo trafiłam w dziesiątkę. Nic więc już nie zmieniam, choć dobrych książek było więcej. Wśród tej dziesiątki jest pięć książek, które szczególnie mnie poruszyły. To przede wszystkim Zorkownia - najtrudniejsza, najcięższa książka, jaką kiedykolwiek czytałam, wylałam przy niej sporo łez; Kieszonkowy atlas kobiet - wstrząsnął mną, uświadomił, że dałam się wepchnąć w pewien schemat, sfrustrował i pewnie zmusi do zmian w życiu; Dom Róży - bo Islandia jest mi bliska, bo kocham styl Klimko-Dobrzanieckiego; Samotność Portugalczyka - wspaniała książka dla mnie, świeżej nadal mieszkanki Portugalii, błagam wydawnictwo o przekład na portugalski i wreszcie Beksińscy - po prostu za całokształt. 
Na wschód od Edenu zachwyciło mnie rozmachem, konotacjami i powiązaniami; Komisorz Hanusik tym, że tak świetnie można pisać po śląsku i to kryminał, że w ogóle można pisać po śląsku; Stalowe anioły nad Yari znalazły się w tym zestawieniu, bo podchodzę do tej książki emocjonalnie, ma dla mnie znaczenie, powiedzmy, sentymentalne i w końcu kryminał Friedricha Ani za odmienność i metafizyczny wymiar.

Rok temu cieszyłam się z 400 polubień na Fejsbuku, w tym roku jest ich ponad 600. Wygląda na to, że przybywa ich o 200 rocznie. Mała rzecz, a cieszy :)

Planów czytelniczych na 2016 mam niewiele - przede wszystkim czytać, chciałabym przeczytać więcej niż te 77 książek, bo wiem, że mogę, że marnuję czas na internety, a tyle wspaniałych książek czeka na półce. Jak pisałam wyżej, koniecznie chcę zakończyć wyzwanie południowoamerykańskie oraz przeczytać choć kilku noblistów, których książki już czekają na kindle. Fajnie by było, gdyby udało mi się przeczytać choć dwie-trzy książki Zoli. Jak będzie, zobaczymy?

Wam, drodzy czytelnicy, dziękuję za wizyty, komentarze i miłe słowa. Życzę wam wielu literackich przeżyć w tym roku!

niedziela, 3 stycznia 2016

Statystyka grudzień 2015

Przeczytane książki: 8

Ilość stron: 1853

Książki w ramach wyzwania projekt nobliści: 0
Książki w ramach wyzwania południowoamerykańskiego:1
Książki w ramach wyzwania Czytamy Zolę:1
Książki w ramach wyzwania Czytamy książki nieoczywiste:1

Ilość książek w stosie: 95

"Jak być rodzicem, jakim zawsze chciałeś być" Adele Faber, Elaine Mazlish


Dwie książki Faber i Mazlish stoją na mojej półce. Czytałam je dawno, bardzo odpowiadała mi idea wychowania autorek, niestety tłumaczenie zniechęciło mnie na tyle, że rzadko do nich wracałam. Ostatnio jednak moje dzieci tak mi dały popalić, wszystkie metody zawiodły, a ja doszłam do wniosku, że poniosłam ostateczną klęskę pedagogiczno-wychowawczą, że nie mam szans, przegrałam tę nierówną walkę, wychowałam dwa potwory, które tłuką się dzień i noc, wyją maaaamaaaa we wszystkich tonacjach i potrafią się pokłócić w ciągu dziesięciu sekund od opuszczenia domu. Jednym słowem, a właściwie kilkoma - dno, muł i wodorosty, kaplica i Armaggedon. Wobec tego, że ostatnią niewypróbowaną metodą był słynny klaps, (jestem zagorzałą pacyfistką i przeciwniczką przemocy, a poza tym lać Dziesięciolatkę? Serio?), a konsultacje z innymi rodzicami przekonały mnie (choć nie do końca!), że ich dzieci zachowują się tak samo (serio, te dwie dobrze wychowane, uprzejme dziewczynki???) doszłam do wniosku, że nie pozostaje mi nic innego, tylko wrócić do książek. Krótki research i zorientowałam się, że Faber i Mazlish napisały kolejne książki. Na początek zdecydowałam się na Jak być rodzicem, jakim zawsze chciałeś być, choć przyznam, że Rodzeństwo bez rywalizacji mnie kusiło, ale doszłam do wniosku, że to stan nieosiągalny, a tytuł musi być marketingowym chwytem.

Tę książkę na pewno warto mieć w wersji papierowej, ze względu na ćwiczenia i płytę. Na czytniku efekt pewnie jest częściowy, choć dla mnie wystarczający, bo nie przepadam za pisaniem po książce i robieniem ćwiczeń. Czytam już prawie miesiąc, odkładam, wypróbowywuję i dalej czytam. Na początku byłam sceptyczna, bo opisywane strategie i sposoby komunikacji wydawały mi się być bardziej odpowiednie dla młodszych dzieci i obawiałam się, że Dziesięciolatka mnie wyśmieje, ale ku mojemu zdumieniu widać było efekty. Największym problemem jest popadanie w stare nawyki i nie pilnowanie wypracowanych zasad. Zakładam, że teraz nie jest najlepszy czas na ich wprowadzanie, bo okres świąteczny to czas ogólnego rozpasania. Są ferie, jestem z dziećmi 24/24, co negatywnie wpływa na moje pokłady cierpliwości, spędzamy dni bardziej na luzie, a dzieci mają dużo więcej czasu na konflikty, bo poniekąd są skazane na siebie. 

Nadal jestem przekonana, że strategie Faber i Mazlish są dobre, przede wszystkim korespondują z moim wyobrażaniem wychowania (nawet jeśli pada ono regularnie w gruzy). Bardzo podobnych metod uczyłam się wiele lat temu na kursie dla rodziców w Niemczech - (ciekawostka - sponsorowanym przez ministerstwo), którego celem było m. in. obniżenie poziomu przemocy w rodzinie.

Niechętnie nazywam rady autorek metodą, bo to żaden kolejny cudowny środek. Stawiają one na komunikację opartą na respekcie, wzajemnym szacunku, rozumieją wyczerpanie, rozczarowanie i niecierpliwość rodziców i przede wszystkim radzą jak zachowywać się w takich momentach. Ich wskazówki nie odnoszą się tylko do dzieci, warto stosować je w życiu codziennym czy w pracy - pewna jestem, że w ten sposób można wypracować zdrowsze stosunki międzyludzkie.

Czym więc różni się ta książka od tych, które już mam? Przede wszystkim językiem - tłumaczenie jest o wiele lepsze. Po drugie strukturą - zamierzeniem autorek było stworzenie praktycznego kompedium wszystkich sytuacji, które opisywały bardziej wyczerpująco w pozostałych książkach. To bardziej apteczka pierwszej pomocy dla rodziców, którzy już wiedzą o co w ich metodzie chodzi, ale (tak jak ja) popadają w stare nawyki albo na codzień zapominają o właściwej komunikacji.

Jestem zadowolona z lektury, na pewno będę do niej przez najbliższe, hmmm, 10? lat wracać i z chęcią sięgnę po Rodzeństwo bez rywalizacji i przekonam się czy to możliwe :)

Adele Faber, Elaine Mazlish, Jak być rodzicem, jakim zawsze chciałeś być, tł. Krzysztof Puławski, 108 str., Media Rodzina

sobota, 2 stycznia 2016

"Buxton Spice" Oonya Kempadoo


Długo szukałam powieści z Gujany i bardzo cieszę się, że trafiłam, między innymi dzięki temu blogowi, na tę książkę, a przede wszystkim, że odważyłam się na jej lekturę. Czytanie po angielsku nie sprawia mi problemów ale szybciej czytam po niemiecku czy po polsku więc zawsze mam opory przed perspektywą wolniejszej lektury. Dobrze, że nie wiedziałam wcześniej, że Kempadoo wplata bardzo dużo kreolskiego dialektu, praktycznie wszystkie dialogi są tak napisane. Na szczęście liznęłam jamajskiego patois i dzięki temu w ogóle byłam w stanie tę książkę zrozumieć. Z zasady nie sprawdzam nie znanych mi słów w słowniku tylko staram się zrozumieć je z kontekstu, wiem, że ciągłe korzystanie ze słownika zniechęca, spowalnia lekturę, a w końcu frustruje. 

Spójrzcie na tę piękną okładkę, jej kolory są tak soczyste jak proza Kempadoo i życie Luli - nastolatki z Tamarind Grove. Lula, jej siostra i córki sąsiadów tworzą zgraną paczkę - wszystkie są w podobnym wieku, stoją u progu dojrzewania, podejrzliwe obserwują swoje dojrzewające i budzące się ciała, obserwują pulsujące od seksu życie ale także polityczne wydarzenia oraz zamieszki na tle rasowym, jakie mają miejsce w Gujanie. Życie dziewczyn jest beztroskie - wspinają się na drzewa, plotkują, podglądają, komentują wioskowe życie, które w wielu aspektach tak bardzo różni się od domu Luli. Jej rodzice prowadzą szkołę, produkują z soi tofu, a także mają inne poglądy na wychowanie dzieci, np. nie biją ich, co dla sąsiadów graniczy z dziwactwem.

Autorka delikatnie i bardzo plastycznie opisuje budzącą się seksualność Luli - jej niepewność, rozmowy z przyjaciółkami, obserwacje i w końcu odkrywanie ciała i pierwsze doznania. Podobnie przedstawia przyrodę Gujany - pełną roślin, wody, drzew. Jednym z nich jest tytułowy mangowiec, który oplata swoją ogromną koroną dom Luli i jest niemym świadkiem jej przeżyć. Z taką samą obojętnością spogląda na gwałt, zamieszki, morderstwo jak i na radość i szczęście. Lula, która zapamiętale wspina się na drzewa i kocha przyrodę, nienawidzi za to mangowca. 

Bardzo lubię tak egzotyczne książki, które wprowadzają mnie w nieznany świat. Autorka godna uwagi!

Moja ocena: 5/6

Oonya Kempadoo, Buxton Spice, 170 str., Dutton 1999.

Stosikowe losowanie 1/16 - pary

Guciamal wybiera numer książki dla Anne18 (w stosie 16 książek) - 11
Anne18 wybiera numer książki dla Marianny (w stosie 602 książki) - 516
Marianna wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 7 książek) -
Maniaczytania wybiera numer książki dla Agnieszki (w stosie 18 książek) - 9
Agnieszka wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 898 książek) - 
ZwL wybiera numer książki dla Anny (w stosie 228 książek) - 199
Anna wybier numer książki dla Gucimal (w stosie 105 książek) -

Kochani proszę was przejrzyjcie zakładkę stosikowe losowanie, także poprzednie lata i dajcie mi znać, czy brakuje linków do recenzji, czy może zrezygnowaliście z lektury niektórych książek. Byłabym wdzięczna za feedback do wszystkich brakujących linków, bo chciałabym w najbliższym czasie je uporządkować.