czwartek, 25 lutego 2016

"Ma Rochelle passée - welkom Eldorado" Cynthia McLeod


Szukając literatury z Surinamu, trafiłam na tę książkę, napisaną przez córkę ostatniego gubernatora , a zarazem pierwszego prezydenta tego kraju. Cynthia McLeod zamierzała stworzyć sagę rodzinną, epos historyczny ale niestety wyszło z tego zaledwie czytadło. 
Autorka w krótkich rozdziałach zawiera blisko pięćdziesiąt lat surinamskiej historii. Szkicując dzieje rodziny Couderc, która prowadzi wielką plantację w głębi kraju, opisuje przemiany ustrojowe i społeczne Surinamu. Dotychczasowy podział na niewolników i panów zaczyna się chwiać, zmiany wydają się być nieuchronne. Na plantacjach wrze, wszyscy z niecierpliwością oczekują zniesienia niewolnictwa równocześnie nie dowierzając białym i planowanym przez nich reformom.
Rodzina Couderc należy do postępowych - wnuk seniora rodu zakochuje się w niewolnicy, staje się dumnym ojcem gromadki mieszanych dzieci, wspiera zmiany społeczne i krytykuje niewolnictwo. Mimo jego zniesienia o statusie społecznym decyduje kolor skóry i stopień skręcenia włosów. Jaśniejsze dzieci ze związków białych mężczyzn z najczęściej niewolnicami podkreślają swój status i szykanują osoby o ciemniejszym kolorze skóry, dla starszych pokoleń plantatorów mieszane małżeństwa są skandalem, a miłość między białą kobietą i czarnym mężczyzną niemożliwa.

Autorka miała ciekawy pomysł na powieść, niestety zabrakło jej talentu epickiego. Opisuje wprawdzie zwyczaje Surinamczyków, wygląd domów, codzienne życie, ale nie wyrównuje to braków w przedstawieniu poszczególnych charakterów. Każdy kolejny rozdział oznacza skok o kilka lat.  Temu postępowi nie towarzyszy jednak rozwój osobisty postaci. Brakuje tu wyraźnie napięć, jednoznacznie negatywnych bohaterów. Życie rodu Coudrec toczy się bez większych komplikacji, zamiera pod lukrową polewą. Wyraźnie widać, że autorka zaplanowała ich losy tak, by idealnie korespondowały ze zmianami w kraju: zniesienie niewolnictwa - ślub z była niewolnicą, przybycie siły roboczej z Indii - związek z Hinduską, brak nauczycieli czy lekarzy - potomkowie Coudreców kształcą się w tym kierunku itd.

Kolejną słabą stroną tej powieści jest język - przypomina przeciętną licealną rozprawkę. Jak napisałam wyżej, autorce brakuje epickiego rozmachu. Udały się jej jedynie opisy zwyczajów i surinamskiej przyrody, ale to nie wystarczy, by ożywić całą powieść.
Co ciekawe, po napisaniu tych słów trafiłam na recenzję osoby, która czytała tę książkę w oryginale i jestem zaskoczona, jak podobne są nasze odczucia. Autorka tego tekstu napisała, że Ma Rochelle powstała w ciągu trzech miesięcy - to wiele tłumaczy! 

Jeśli odczytywać tę książkę jako swoisty rodzaj podręcznika historii Surinamu przeznaczony dla każdego, także tego mniej wymagającego, czytelnika, to na pewno spełni ona swoje zadanie. Na lekturę wystarczy zaledwie kilka dni, a powieść przepełniona jest faktami. Niemniej nie żałuję, że sięgnęłam po tę powieść - naprawdę sporo się dowiedziałam.

Moja ocena: 3/6

Cynthia McLeod, Folge deinem Herzen, tł. Silke Schmidt, 334 str., Nymphenburger 1998.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz