sobota, 31 grudnia 2016

"Sekretne życie pszczół" Sue Monk Kidd



Od dawna miałam ochotę na tę książkę, zachwalaną przez wiele osób. To powieść o kobietach, silnych kobietach, o różnicach rasowych i życiu na południu Stanów Zjednoczonych na początku lat sześćdziesiątych.

Lilly wychowuje ojciec, a właściwie tresuje i demonstruje swoją niechęć. Dziewczyna wyrasta bez miłości, troski i zrozumienia, a przede wszystkim w niepewności co do losów swojej matki. W jej pamięci zachowała się gwałtowna scena kłótni rodziców i strzał z pistoletu. Nastoletnia Lilly nie jest pewna kto oddał strzał i co doprowadziło do śmierci mamy. Jej życie to dojmująca tęsknota za matką.  Jej opiekunka Rosaleen wpada w kłopoty na tle rasowym, gdy wybiera się, by wpisać się do rejestru wyborców. Lilly pragnie uratować z więzienia najbliższą jej osobę i planuje ucieczkę w domu. Wybiera się do miejsca, którego nazwę odnalazła na jednej z pamiątek po mamie - zdjęciu Czarnej Madonny. Po wielu perypetiach dociera do różowego domu, w którym mieszkają trzy ekscentryczne siostry. Ich życie toczy się wokół uli i produkcji miodu oraz figury pewnej Madonny. Ten dom to swoista komuna kobiet - azyl, wyspa szczęścia, gdzie panuje zrozumienie i wzajemne wsparcie. To także moment, w którym Lilly doświadcza, jak czują się osoby o odmiennym kolorze skóry. Ona jako jedyna o jasnej skórze uchwytuje momenty, w których nie przynależy do reszty, jest inna.

Sekretne życie pszczół to jednak przede wszystkim książka o dojrzewaniu i poszukiwaniu tożsamości - Lilly stopniowo odkrywa prawdę o swojej matce, uczy się ją zaakceptować, przyjąć ją, a także pomocną rękę. Lilly odkrywa siłę miłości, przeżywa pierwsze zakochanie i dowiaduje się, jak wspaniale jest być otoczonym kochającymi osobami. Dopiero w różowym domu uczy się zaufania, mówienia o uczuciach i dopuszczania do siebie innych.

Powieść Sue Monk Kidd jest krzepiąca, ciepła i pozytywna, mimo że porusza trudne tematy. Przemoc w rodzinie, samobójstwo, segregacja rasowa, pozyskiwanie praw przez Afroamerykanów i niesprawiedliwość społeczna to ciężki kaliber, a jednak ta książka jest taka, jak wyżej opisałam i co ważne, bez amerykańskiego nadmiernego lukru i niewiarygodnych zwrotów akcji. Autorka podkreśla siłę kobiet, ich moc zmian i wsparcia, która w nieprzyjaznym świecie działa cuda i pomaga przetrwać najgorsze chwile.

Nie mogę nie wspomnieć o głębokiej symbolice tej powieści, która zasadza się głównie na życiu pszczół. Nie tylko praca w pasiece i wyjaśnienia Augusty (najstarsza z sióstr z różowego domu) ale także fragmenty, opisujące życie pszczół umieszczone na końcu każdego z rozdziałów, podsuwają czytelnikowi analogie. Pszczela królowa-matka odzwierciedla czczoną przez kobiety Madonnę, a dla Lilly jej zmarłą mamę. Pozostałe kobiety uwijają się wokół Madonny niczym rój robotnic wokół królowej. Takich odniesień można znaleźć więcej, a uzupełniają je przypowieści Augusty, którymi próbuje zyskać zaufanie Lilly i ukierunkować jej myśli.

Cieszę się, że wreszcie zdecydowałam się na lekturę tej powieści, umiliła mi krótki urlop przedświąteczny.

Moja ocena: 5/6

Sue Monk Kidd, Die Bienenhüterin, tł. Astrid Mania, 352 str., btb 2005.

piątek, 30 grudnia 2016

"Mieses Karma" David Safier


Od początku wiedziałam, że ta powieść nie jest typem książek, po które sięgam dobrowolnie. Dlaczego więc po nią sięgnęłam? W zeszłym roku dostałam na urodziny drugi tom czy też kontynuację, a że nie znoszę wręcz chorobliwe czytania nie po kolei, zaopatrzyłam się w część pierwszą.

O co chodzi w Złej karmie? Bardzo popularna redaktorka programów politycznych wyrusza do Kolonii na galę rozdania niemieckiego odpowiednika naszych Wiktorów. Zostawia w domu kilkuletnią córkę świętującą urodziny oraz niepracującego męża. Kim szybko i bez sentymentów pnie się po szczeblach kariery, a nagroda ma być ukoronowaniem jej wysiłków. Niestety nie wszystko idzie po jej myśli, a sprawy przyjmują najgorszy z możliwych obrót, gdy podczas samotnej chwili na hotelowym dachu trafia w nią kawałek rozpadającej się właśnie w przestrzeni kosmicznej rosyjskiej stacji badawczej. Kim umiera i powraca na świat w postaci mrówki. Podczas reinkarnacji spotyka Buddę, który w kilku zdaniach tłumaczy jej, co się z nią stało. Kim-mrówka mieszka w mrowisku nieopodal swojej willi w Poczdamie. Z perspektywy insekta obserwuje więc swoją własną stypę oraz była najlepszą przyjaciółkę, która wydaje się zarzucać sieci na wdowca. Kim ogarnia wściekłość ale stopniowo rozpracowuje system działania reinkarnacji i karmy. Dobre działania mogą zapewnić jej reinkarnację w postaci lepszego zwierzęcia, na przykład świnki morskiej własnej córki czy cielaka, a może nawet psa. Na lepszą karmę nie jest jednak łatwo zapracować. W mrowisku jest jednak jeszcze jeden były człowiek, a konkretnie Casanova, który od setek lat powraca wciąż pod postacią mrówki. Oboje postanawiają razem zawalczyć o lepszą przyszłość.

Ta książka jest śmieszna, wiele pomysłów autora jest naprawdę udanych, kilka scen bardzo komicznych. Sięgając po nią należy mieć jednak świadomość, że służy ona tylko i wyłącznie lekkiej i przyjemnej lekturze, czystej rozrywce. To czytadło do przeczytania w jeden dzień i zapomnienia. Nie wnosi niczego w życie czytelnika i nie zapada na lata w pamięć. Nie widzę nic złego w takich książkach, ja po prostu po takie nie sięgam. Mam poczucie, że gdy sięgam po książkę i poświęcam jej czas, to chciałabym coś z niej wynieść - nowe informacje, emocje, poruszenie. Drugą część Złej Karmy także przeczytam - to w końcu prezent, ale po dalsze powieści Safiera raczej sięgać nie będę.

Moja ocena: 2,5/6

David Safier, Mieses Karma, 288 str., rororo 2008.

"Anders Morderca i przyjaciele (oraz kilkoro wiernych nieprzyjaciół)" Jonas Jonasson


Jonas Jonasson powinien przestać pisać książki albo zmienić styl. Pomysł, który był olśniewający i przekomiczny w Stulatku, zaczynał nużyć w Analfabetce, w Andersie Mordercy stał się nudny jak flaki z olejem. Nie pierwszy już raz tylko i wyłącznie dzięki audiobookowi dotrwałam do końca książki. 

Tytułowy Morderca po wielu latach wychodzi z więzienia i postanawia zarzucić swój fach. No może nie całkiem, małe wymuszenia z pewnością pozwolą mu zarobić na życie. Niestety (dla niego) na jego drodze staje Johanna - kobieta - pastor oraz recepcjonista podrzędnego hotelu. Ta ekscentryczna para wpada na pomysł na świetny biznes. Johanna jest już byłym pastorem, a Per ma dość swojego nędznego żywota recepcjonisty - ich finansową przyszłość ma zabezpieczyć Anders, dla którego zbierają zlecenia. Jego rolą jest ich wypełnianie czyli uszkodzenie tej lub innej części ciała wroga aktualnego zleceniodawcy. Interes kwitnie i pewnie wszystko toczyłoby się według planu gdyby nie religijne objawienie Mordercy, do którego niechcący przyczyniła się Johanna chętnie cytująca Biblię.
Nawrócony Anders nie może już okaleczać innych, w końcu chce podążać za Jezusem. Nic to, rezolutna Johanna wpada na nowy pomysł i zakłada kościół Mordercy Andersa.

Ta książka to satyra na kościół, a przede wszystkim na sekty i ich wyznawców. Dostaje się też mediom i łatwo poddającym się manipulacji ludziom. I o ile spostrzeżenia Jonassona są trafne, a sarkazm miejscami bawi, to całość niestety wypada blado.

Moja ocena: 3/6

Jonas Jonasson, Mörder Anders und seine Freunde nebst dem einen oder anderen Fein, tł. Wibke Kuhn, czyt. Jürgen von der Lippe, 352 str.,  der Hörverlag

czwartek, 29 grudnia 2016

Kalendarz Pana Kuleczki 2017, Wojciech Widłak, Elżbieta Wasiuczyńska

Kalendarze na przyszły rok kupione?? U nas kalendarz oczywiście jest, a dziś syn rozpoczął upiększanie i dodawanie szczególnie ważnych dla niego dat. Już drugi rok z rzędu w jego pokoju zawiśnie Kalendarz Pana Kuleczki:


Dlaczego co roku wybieramy właśnie ten kalendarz? Nie wiem właściwie czemu nigdy u nas nie zawitały książki o Panu Kuleczce, uprzednia znajomość bohatera nie grała więc w wyborze żadnej roli. Uwielbiamy przede wszystkim przepiękne, ciepłe ilustracje Elżbiety Wasiuczyńskiej.

A drugim autem jest możliwość współtworzenia kalendarza. Zestaw kolorowych, a przede wszystkim nieszablonowych, naklejek pozwala synowi na zaznaczenie ważnych dla niego dat - urodzin bliskich, wyjazdów, świąt specyficznych dla kraju, w którym mieszkamy itd. Ile tu możliwości wyboru i dyskusji - komu przykleimy kwiatek, a komu serduszko? Do czego wykorzystamy koniczynkę, a do czego strzałki? Naklejek na szczęście nigdy nam nie zabrakło!

Kalendarz jest też wspaniałą okazją do powtórzenia polskich nazw miesięcy. Ile razy muszę odpowiadać, który miesiąc to wrzesień, a który czerwiec. Czasem mam wrażenie, że syn tych nazw  nigdy nie zapamięta, a potem okazuje się, że jednak je zna, tylko mama szybciej podpowie. 


Fajnym dodatkiem do kalendarza jest opowiadanie, umieszczone na samym początku. Dla nas to szczególnie miłe, bo dzięki niemu mogliśmy bliżej poznać bohaterów książek Wojciecha Widłaka.


Odkąd kupujemy kalendarz łatwiej jest mi tłumaczyć i pokazywać ile dni trzeba czekać do urodzin, świąt, wyjazdu, wakacji. Z początkiem każdego nowego miesiąca, spoglądamy jakie wydarzenia nas czekają, kto będzie świętował i jakie mamy plany. 

A wy lubicie kalendarze? Macie ulubione?

Kalendarz 2017 Pan Kuleczka, Wojciech Widłak, Elżbieta Wasiuczyńska, Media Rodzina 2016.

środa, 28 grudnia 2016

"Kometa nad Doliną Muminków" Tove Jansson


Aż trudno uwierzyć ale właściwie nigdy nie czytałam Muminków. Pamiętam, że kiedyś któryś z tomów wypożyczyłam z biblioteki ale nie zachwycił mnie w latach wczesnoszkolnych, a później już nie próbowałam ponownej lektury. Trochę żałowałam, widząc jak wielu fanów mają Muminki. Pomyślałam, że może z córką sięgniemy po tę klasykę, ale ona nie chciała. Na szczęście chciał syn.  I na szcz ęście zostaliśmy obdarowani tą książką. Razem przeczytaliśmy Kometę i wygląda na to, że każdemu z nas podobało się w niej coś innego.

Podczas jednej z wypraw na plażę Muminek i Ryjek odkrywają grotę. To grota Ryjka, bo on pierwszy ją zauważył. Muminek nie spiera się jednak o takie sprawy i cieszy się ze znalezionych pereł oraz wspólnej wycieczki. Pewnego dnia nawiedza dolinę wielki deszcz, a na drugi dzień cała okolica pokryta jest dziwnym pyłem. Podczas ulewy przychodzi do domku Muminków Piżmowiec, którego norka została zalana. To właśnie on straszy Muminki wizją zagłady. Muminek i Ryjek wyruszają więc do Obserwatorium, by sprawdzić czy zbliżająca się do Doliny Kometa faktycznie w nią trafi i wszystko zniszczy.
Podczas wyprawy spotykają Włóczykija i dalej ruszają już we trójkę. Nie jest to łatwa wycieczka, natrafią na wiele niebezpieczeństw, ale, jak się zapewne domyślacie, szczęśliwie wrócą do domu i zdążą uratować bliskich przed kometą. 

Zaskoczona byłam jak wyraziście Jansson nakreśliła każdą z postaci. Każda z nich to inne cechy charakteru, inne spojrzenie na świat, a wspólnie tworzą zgarną kompanię. Nie uciekłam oczywiście od doszukiwania się wśród bohaterów książki typowych osobowości ludzkich, mój syn za to koncentrował się na akcji, przygodzie. I dobrze, bo gdyby zaczął porównywać mnie z zapobiegliwą i pobłażliwą Mamą Muminka wypadłabym bardzo blado. Podczas gdy ja raczej odnajdywałam się w postaci Włóczykija, on śledził z większą uwagą wypowiedzi Muminka i Ryjka.

Nic nie napisałam o ilustracjach, które oczywiście są piękne, świetnie wplecione w tekst. Syn długo się im przyglądał, a i mnie się podobały. Tak samo zresztą jak nowe wydanie, w nieco większym formacie niż dotychczas. 



Mam ochotę poznać kolejne tomy, więc pewnie w przyszłości obdaruję nimi syna. Jakiś pretekst zawsze się znajdzie. 

Moja ocena: 5/6

Tove Jansson, Kometa nad Doliną Muminków, tł. Teresa Chłapowska, 179 str., Nasza Księgarnia 2014.

wtorek, 27 grudnia 2016

"Para w ruch" Terry Pratchett


Ostatnie dwa tomy Pratchetta stały sobie na półce i czekały. Oszczędzałam je sobie, bo w końcu to ostatnie tomy! Marianna się nad nimi zlitowała i wylosowała mi w stosikowym Parę w ruch. Niestety zachwycić się tym tomem nie umiałam.

Tym razem Pratchett bierze na tapetę powstanie Żelaznej Belki, dla niewtajemniczonych - kolei. Sprytny Dirk Simnel korzysta z doświadczeń dziada i ojca oraz swoich obserwacji pary unoszącej pokrywkę garnka i konstruuje lokomotywę. Chłopak ma poczucie, że wpadł na coś wielkiego, równocześnie wie jednak, że sam swojego wynalazku nie wypromuje. Rusza więc tam, gdzie może zdarzyć się wszystko czyli do Ankh-Morpork, a swoim sponsorem czyni Harryego Króla. Ta spółka potrzebuje jeszcze speca od marketingu czyli Moista von Lipwiga, który oczywiście świetnie odnajduje się w swojej roli.

Akcja toczy się wartko, zawirowania polityczne wśród krasnoludów czynią potrzebę rozwijania kolei bardziej pilną. Oprócz rewolucji przemysłowej, która całkowicie opanowuje mieszkańców Świata Dysku, Pratchett porusza kilka innych kwestii. Pierwsza z nich to sposób działania terrorystów, którymi są tu gragowie. Ich metody podjudzania i pozyskiwania popleczników niczym nie różnią się od tych, stosowanych współcześnie. To truizm ale warto uświadamiać sobie tę prawdę wciąż na nowo - bardzo łatwo, dużo łatwiej niż sądzimy, jest omotać innych i pozyskać dla własnych idei. Druga kwestia to gender, która odgrywa znaczną rolę w krasnoludzkim świecie. Bardzo podobało mi się w jaki sposób autor tę tematykę wprowadził do akcji. Nie napiszę nic więcej, bo zostawił ją na wielki finał książki. Ciekawa jest też satyra na mieszkańców Quirimu, którzy tak bardzo przypominają Francuzów oraz konsekwencje jakie pociąga ze sobą wynalazek. Niebezpieczeństwo wypadków, podrabianie pomysłu, nieudolne imitacje, zmniejszenie dystansu, migracja ludzi itd.

Para w ruch to nie jest tryskająca komizmem powieść, to raczej gorzka satyra otaczającego nas świata. Podczas lektury rzadko się uśmiechałam, a częściej w zadumie kiwałam głową. Na pewno ten tom nie należy do najlepszych z cyklu. Nie poleciłabym go tym, którzy chcą rozpocząć przygodę ze Światem Dysku (zresztą i tak najlepiej czytać od początku!),  sądzę, że to raczej książka dla fanów, którzy i tak będą chcieli poznać wszystkie tomy.

A na koniec jeszcze mój ulubiony cytat:

"Moist jęknął. Była prawie siódma, a on miał alergię na koncepcję dwóch godzin siódmych tego samego dnia."

I w tym punkcie bardzo się z Moistem zgadzam :)

Moja ocena: 3,5/6

Terry Pratchett, Para w ruch, tł. Piotr W. Cholewa, 334 str., Prószyński i S-ka 2014.

niedziela, 25 grudnia 2016

Stosikowe losowanie 1/17

Zapraszam do zgłaszania się do rundy styczniowej! Pary rozlosuję 1 stycznia, czas na przeczytanie książek mamy każdorazowo do końca miesiąca.

Dla przypomnienia zasady:

1. Celem zabawy jest zmniejszenie liczby książek w stosie.

2. Uczestnicy dobierani są losowo w pary i wybierają numer książki dla partnera.

3. Wylosowaną książkę należy przeczytać do końca miesiąca.

4. Mile widziana jest recenzja, do której link należy zamieścić na moim blogu.

5. Podsumowanie losowania wraz z linkami znajduje się w zakładkach z boku strony.

6. Jeśli wylosowana książka jest kolejną z cyklu, można przeczytać pierwszy tom.

Serdecznie zapraszam do zabawy i czekam na zgłoszenia wraz z podaniem liczby książek w stosie.

sobota, 24 grudnia 2016

Życzenia świąteczne

Kochani czytelnicy, życzę wam zaczytanych, leniwych i pełnych pokoju Świąt Bożego Narodzenia!!! 

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Statystyka listopad 2016


Przeczytane książki: 4

Ilość stron: 1741

Książki w ramach wyzwania projekt nobliści: 1
Książki w ramach wyzwania południowoamerykańskiego: 0
Książki w ramach wyzwania Czytamy Zolę: 0


Przeczytane tytuły: 

- Herbjorg Wassmo "Księga Diny"
- Karl Ove Knausgard "Moja walka. Księga 1"
- Johanna Nilsson "Kochający na marginesie"
- Karl Gjellerup "Młyn na wzgórzu"


Najlepsza książka: "Kochający na marginesie" Johanna Nilsson

Ilość książek w stosie: 72

"Młyn na wzgórzu" Karl Gjellerup


Gdyby nie Nagroda Nobla przyznana Gjellerupowi w 1917 roku, pewnie nigdy nie sięgnęłabym po jego prozę. Dzięki serwisowi Wolne Lektury trafiłam właśnie na ten tytuł, zresztą jedyny tam oferowany, więc wybór był prosty. Dopiero teraz przeczytałam w jego biografii, że w swojej twórczości poruszał także wątki buddyjskie i wyraźnie autobiograficzne i podejrzewam, że te utwory są ciekawsze od Młyna na wzgórzu

Jakub jest właścicielem młyna, ojcem małego Janka i mężem umierającej Chrystiany. Atmosfera w młynie jest napięta - służąca w nim Lisa to kobieta demoniczna, w której kochają się wszyscy, zarówno parobek, pomocnicy jak i sam Jakub. Targany wyrzutami sumienia właściciel stara się trzymać służącą na dystans, jego żona jednak zdaje sobie sprawy z namiętności do niej i na łożu śmierci prosi męża o poślubienie kobiety, która będzie dobra dla Janka. Jakub odgaduje, że Chrystyna myśli o bogobojnej i skromnej Hannie - siostrze swojego przyjaciela i pragnie w ten sposób wyrazić swoją obawę przed małżeństwem z Lizą, której Janek nie lubi. 

Po śmierci Chrystyny, pochodząca z kłusowniczej rodziny Liza stawia sobie za cel zostanie młynarzową i konsekwentnie omotuje Jakuba, na przykład wzbudzając w nim zazdrość. Ten natomiast spędza dużo czasu w leśniczówce przyjaciela, by spotykać się z Hanną, a także by uciec od dusznej atmosfery w młynie. Mimo to wewnętrzna walka między czystą miłością, a grzeszną namiętnością nigdy się nie kończy. A właściwie kończy się tragedią.

Młyn na wzgórzu nie zachwycił mnie właściwie niczym - językowo bardzo rozwlekły, liczne opisy natury, nastrojów są nudne, spostrzeżenia dotyczące uczuć, charakterów niemniej nieciekawe. Nawet sam konflikt wewnętrzny głównego bohatera wydał mi się wręcz śmieszny, a demonizm i owijania wokół małego palca poszczególnych samców przez Lizę bardzo nierealne. Ten szkic kobiety na wskroś złej, pochodzącej z niegodziwej rodziny i ukazanie w kontraście pogodnej, bogobojnej i cichej przeciwniczki nie zdał egzaminu czasu.

Nie jestem w stanie ocenić słuszności przyznania Nagrody Nobla Gjellerupowi, gdyż nie dostał jej za konkretną powieść lecz za różnorodną twórczość poetycką i wzniosłe ideały i z tym drugim spostrzeżeniem mogę się zgodzić. Ideałów w tej powieści zaiste nie brak, jego poezji jednak nie zamierzam poznawać.

Moja ocena: 3/6

Karl Gjellerup, Młyn na wzgórzu, tł. Stanisław Sierosławski, 378 str., Wolne Lektury.

piątek, 2 grudnia 2016

Stosikowe losowanie 12/16 - pary

Anna wybiera numer książki dla Gucimal (w stosie 100 książek) - 15
Guciamal wybiera numer książki dla ZwL (w stosie 960 książek) - 666
ZwL wybiera numer książki dla Maniiczytania (w stosie 7 książek) - 3
Maniaczytania wybiera numer książki dla Niekoniecznie papierowej (w stosie 100 książek) - 7
Niekoniecznie papierowa wybiera numer książki dla McDulki (w stosie 137 książek) - 25
McDulka wybiera numer książki dla Marianny (w stosie 750 książek) - 123
Marianna wybiera numer książki dla Anny (w stosie 200 książek) - 35