piątek, 5 maja 2017

"Miś zwany Paddington", "Paddington za granicą" Michael Bond


Nigdy nie byłam fanką Kubusia Puchatka, a dzięki dzieciom dowiedziałam się, że Miś Paddington także nie znalazł miejsca w moim sercu. Chyba mam ogólnie problem z misiami, a może tylko z brytyjskimi misiami? Nie wiem. Najważniejsze jednak, że synowi książki się podobały i namawiał mnie stale na kontynuację lektury. Co ciekawe, córce Paddington też nieszczególnie przypadł do gustu.

Paddington to dziwak jakich mało. Przybywa do Wielkiej Brytanii z mrocznych zakątków Peru, całkiem sam. Na szczęście misia przygarnia rodzina Brownów, która traktuje go jak pełnoprawnego członka familii, po części jako dziecko, a po części jak kogoś w rodzaju dalekiego, nieco dziwacznego kuzyna. Zresztą jak na Paddingtona reagują inni także jest ciekawe - mówiący i żyjący jak człowiek niedźwiedź nikogo nie zaskakuje. Zadziwiają innych za to jego wyczyny. Ma on bowiem tę niezwykłą przypadłość wplątywania się w najgorsze tarapaty. Wszystko to dzieje się mimochodem i niechcący, a efekt zawsze jest fenomenalny. Sam Paddington nie wie, jakim cudem udaje mu się ze wszystkich tarapatów wyjść obronną ręką.

Ten przepadający za marmoladą miś pomaga wygrać wystawę malarską, a nawet jeden z etapów wyścigu Tour de France, staje się przyczynkiem ogromnego zbiegowiska w centrum handlowym i nieplanowanych kłopotów na lotnisku. Nikt jednak nie jest w stanie się złościć na nieporadnego niedźwiedzia.

Cieszę się, że poznałam bliżej Paddingtona, mimo że nie potrafię zrozumieć jego fenomenu. Najważniejsze jednak były wspólne chwile z synem, gdy razem śledziliśmy przygody misia, przyglądaliśmy się świetnym czarno-białym ilustracjom Peggy Fortnum i po prostu obcowaliśmy z literaturą.

Moja ocena: 3/6

Michael Bond, Miś zwany Paddington, tł. Kazimierz Piotrowski, 157 str., Wydawnictwo Znak 2008.
Michael Bond, Paddington za granicą, tł. Anna Pajek, 136 str., Wydawnictwo Znak 2009.

4 komentarze:

  1. U nas też Paddington nie spotkał się z ciepłym przyjęciem, mimo że czyniłem kilka prób :) Jest to o tyle dziwne, że chłopaki darzą niedźwiedzie wielką atencją. No, ale jak mawia Starszy: "Niedźwiedź to nie miś!". :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Syn bardziej zaakceptował niż ja, ale mam wrażenie, że prosił o czytanie dla samego faktu czytania, a nie z miłości do Paddingtona.

      Usuń
    2. A wiesz, że ja czasem też mam takie wrażenie czytając Młodszemu, że nie ważne co, ważne żeby było czytane :)

      Usuń
    3. U nas zdecydowanie tak jest :)

      Usuń