sobota, 5 maja 2018

"Wilimowski" Miljenko Jergović



Kupując Wilimowskiego, kierowałam się tylko pochodzeniem autora, nie zdając sobie sprawy o wyjątkowości tej książki. Polskie wydanie jest bowiem pierwszą publikacją tego opowiadania. Do czasu przekładu przez Magdalenę Petryńską, powieść ta leżała w szufladzie pisarza.
Książka ta jest szczególna ze względu na postaci w niej występujące. Otóż emerytowany profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego przybywa na Bałkany. W długą podróż pociągiem zabrał chorego na gruźlicę kości synka, opiekunkę, nauczyciela i mnóstwo bagaży. Celem jest mieszczący się w górach Dalmacji hotel, prowadzony przez Niemkę i Chorwata. To miejsce ma mieć wyjątkowo klimat, działający pozytywnie na gruźlików, przynajmniej takie informacje usłyszał od człowieka, któremu pomagał, gdy był biednym studentem w Krakowie. Profesor Mieroszewski ma jednak konkretne wyobrażenie swojego pobytu w Niemieckim Domu, jak hotel nazywany jest przez mieszkańców okolicznych wiosek. Chce tam wysłuchać z synem relacji z meczu Polska-Brazylia, który rozpocznie Mundial w 1938 roku. To spotkanie ma być legendarne, Polska ma zwyciężyć, a jego gwiazdą będzie śląski piłkarz Wilimowski.

Profesor jednak nie spodziewa się, że jego syn będzie dla wioski odmieńcem, wcieleniem diabła, budzącym lęk potworem. Nie spodziewa się, jak piękna będzie właścicielka hotelu. Nie spodziewa się jak zmienna pogoda. A przede wszystkim nie spodziewa się, jak trudno będzie Polsce pokonać Brazylię.

To opowiadanie otula swoją atmosferą - duszną i niejasną. Pełną niedomówień. Przypomina mi szalenie Śmierć w Wenecji, mimo że w tekście przywoływana jest Czarodziejska góra. Przypomina mi prozę Manna tylko ową atmosferą, konstrukcją może, nieuchwytnym w słowa czymś. Jako że wielbicielką Manna nie jestem (poza Buddenbrookami może), nie zostałam także wielbicielką Jergovicia. Nie polubiłam się z jego prozą, skomplikowanym, przewrotnym językiem. Jego zdania często zwodziły mnie na manowce, odszukiwałam ich sens podczas ponownego czytania.

Wracając jednak do samej treści, mikrokosmos profesora i jego syna przecina się nie tylko z dalmatyńską wioską, ale i z rodzącym się w Europie nazizmem. Czuć jego grozę, oddech wojny na plecach. Koniec porządku jest tak bliski i przewidywalny, jak policzone są dni syna Dawida. Profesor nie potrafi jednak w żadnej z tych kwestii wykorzystać danego mu czasu. Syn pragnie jego miłości, ale ojciec nie jest w stanie mu jej okazać. Nie chce, a może nie umie wykorzystać spokoju i oddalenia w Dalmacji, by zawrzeć pokój ze swoją duszą i towarzyszyć dziecku w drodze do śmierci.

Ta niewielka opowieść zawiera w sobie wiele wątków. Jest przecież jeszcze Wilimowski - rozerwany między Polską, a Niemcami, zmuszony po wojnie do opuszczenia Śląska. Temat może najmniej pogłębiony, ale w pewien sposób wpisujący się w rozważania o narodowości. We wiosce profesor i jego syn nie zostają rozpoznani początkowo jako Polacy - zresztą ta narodowość niewiele mieszkańcom mówi. Jest tak dziwna, jak związek Niemki i Chorwata.

Ciekawa książka, która, mimo że nie przypadła mi całkowicie do gustu, zdecydowanie jest warta polecenia.

Moja ocena: 4/6

Miljenko Jergović, Wilimowski, tł. Magdalena Petryńska, 180 str., Wydawnictwo Książkowe Klimaty 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz